Coraz częściej mam wrażenie, że żyjemy w czasach, w których logika została zastąpiona ideologią, a relacje międzyludzkie są opisywane wyłącznie przez pryzmat winy i zagrożenia — oczywiście ze strony mężczyzn.
Trafiłam ostatnio na to nagranie w którym pojawia się kolejna „ekspercka” analiza, że samotni mężczyźni to teraz… tykające bomby. Serio?
Najpierw mężczyźni byli „przemocowi”, teraz to „tykające bomby”.
Co ci badacze mają w głowach?
Serio – ile jeszcze tych narracji, w których kobieta to zawsze ofiara, a mężczyzna zawsze zagrożenie?
Najpierw feministki wyprały ludziom mózgi, że przemoc ma płeć męską, że spojrzenie czy uśmiech mężczyzny to „naruszenie granic”, „mikroagresja”, „molestowanie” – a teraz te same kobiety płaczą, że faceci nie podchodzą, nie zaczepiają, nie widzą ich.
To może najpierw się zdecydujcie: chcecie być zauważane czy odgradzane?
Komplement ma być przemocą czy docenieniem?
Zacznijcie też wreszcie wymagać od siebie.
Bo dojrzałość emocjonalna nie przychodzi z samym faktem bycia kobietą.
Mężczyźni nie są mniej dojrzali – są inaczej zranieni, często przez własne matki, babcie, nauczycielki, które same nie umiały kochać i nie znały zdrowej bliskości.
Nie, nie jesteście lepsze – jesteście takie same: przemocowe, niedojrzałe emocjonalnie i także zagrożeniem – dla mężczyzn i dla relacji.
I czas w końcu przestać udawać, że winni są zawsze „oni”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz