sobota, 12 grudnia 2015

Wiersz z FORUM Alice Miller

Autorka wiersza dziękuje Alice Miller za jej książki.

Moje życie

W obronie dziewczynki, którą kiedyś byłam...

Próbowałam udawać, że wszystko jest świetnie
Czy dla dobra dla dzieci
Choć w głowie mętlik?! 

Schowaj myśli głęboko, udaj, że wszystko gra
Skończ już te debaty, tylko tracisz czas
O kłótniach też zapomnieć masz

Dziś jest nowy dzień, a na karku trzydziestka
Starała się jak mogła i za wymówką
Idzie kolejna wymówka...

Lecz Boże, ta tkwiąca we mnie dziewczynka
Chce, by sprawiedliwości stało się za dość...
„Hej, ujmij się za nami
Wiesz, jak nam życie dało w kość” 

„Jestem w tobie i drogę ci wskażę...
Zdejmij tylko tę maskę, a ja się pokażę” 

„Stawiałam jej czoła, na ile umiałam
Walczyłam o niesprawiedliwość, która na nas spadła
Dzisiaj jest inaczej
Jej władza przepadła” 

„Już nas nie skrzywdzi
ostrym słowem i tym pasem...
Na jej łaskę nie jesteśmy już zdane
Koniec z siniakami”

„Czy nie masz już dość tego udawania...
Chodźmy, dłużej nie czekajmy
Powiedz jej, co czujesz... szybko, bez wahania
I drzwi za nią prędko zatrzaśnijmy"

Dobrze się dogadują, niejeden by rzekł
Ale przypatrz się, spójrz w nasze oczy
Coś się w nich nie zgadza
Ciała kłamać nie nauczysz

W końcu, jak to bywa, kropla czarę przelała
Zaprzeczanie, wyparcie – czas na pożegania
Mała słodka dziewczynka, która szans nie miała
Ujmę się za każdą z twych wylanych łez 

Czy wybaczysz, że zajęło mi to lat trzydzieści pięć...
Zaniedbanie, znęcanie, których doświadczyłaś
Jestem twoim świadkiem, zrzucam maskę trwogi
Dziękuję ci za cierpliwość 
I wskazanie drogi

„Rozgrzebujesz dzieciństwo” matka mi mówiła...
Cała ona, nie ponosi żadnej odpowiedzialności
Gdyby mogła czas odwrócić – nic by nie zmieniła...

A ty, mała dziewczynko, która we mnie mieszkasz
Chciałabym być ci matką, jakiej nigdy nie miałaś
Objąć cię ramieniem i smutki odegnać

Chcę wrócić do dzieciństwa i wyjaśniać ci świat
Objęć i pocałunków zapewnić ci grad
Słuchać, co masz mi do powiedzenia
Pytać, jak było w szkole
I jak minął ci dzień?

Chcę wrócić i na treningi zawsze cię zabierać
Koić twój niepokój
I przeganiać troski
Czeka cię zabawa, gdy wyjdziemy z domu

Nie tylko wezmę cię ze sobą,
Lecz zrobię to chętnie
Niedzielne zakupy?
No pewnie! 

Całkowity brak opieki
I wrzący gniew matki
Dzięki Bogu to skończone
Udało się uciec z tej matni
_______________________

Jestem dorosłą kobietą
Ale mała dziewczynka mieszka na serca dnie
Zrobię wszystko, by ją chronić
Tak jak ona ochroniła mnie
Kroczymy tą drogą razem, we dwie

JS - źródło
___________________________________ 


List od T.
z 17 sierpnia 2005

Droga Alice,

W zeszłym tygodniu kupiłam twoją książkę („Bunt ciała”) i właśnie ją skończyłam. DZZIĘKUJĘ TOBIE !!!!!!. Po wielu terapiach i po przeczytaniu 100 różnych książek, ty jesteś tą PIERWSZĄ osobą , która miała pozytywny wpływ na to aby całkowicie otworzyć mi oczy i przypomnieć mi, że pozwalanie sobie na to aby okazywać moje prawdziwe uczucia nie jest nienormalne ani też egoistyczne.

Ja tylko żałuję, że nie posiadam wyższego wykształcenia psychologicznego, bo wtedy mogłabym wykorzystać moje 54 lata poszukiwań i nauki, aby pomagać innym. Wiele osób ma potrzebę poznania tego, o czym piszesz w twoich fantastycznych książkach. Prania mózgu doświadczyło wielu z nas a to po to abyśmy nie zbliżyli się zbytnio do tych ciemności. Dzięki Bogu są osoby takie jak ty, które rozumieją i mają dar udzielenia alternatywnej odpowiedzi, która w 100% ma sens. 

Tak, ja byłam wykorzystywana przez ojczyma trwało to od 5 roku mojego życia do 13 a moja matka była zimna i obojętna na to. O Boże, chciałabym pomóc innym.

Bez względu na to, dziękuję tobie bardzo za to co te 207 stron, tak niesamowitej wnikliwości, zrobiło dla mnie !!!! Jesteś wspaniała !!!!

z poważaniem
T. 


AM. do T: dziękuję za twój list, nie potrzebujesz tytułu psychologa aby rozpowszechniać wiedzę którą zdobyłaś dzięki odkryciu twojej prawdziwej przeszłości, to właśnie ta wiedza jest najbardziej potrzebna ale też i bardzo rzadko spotykana a nie ta wiedza wyuczona na uniwersytetach.- źródło

____________________________________


Moje ciało pyta: „Dlaczego mi nie ufasz?

z 29 października 2005

Droga Alice,

Otrzymałaś wiele listów z podziękowaniami za twoją pracę i twoje książki a to jest następny taki list: Tak jak inni czuli potrzebę napisania do ciebie osobiście, ja czuję dokładnie taką samą ponieważ twoja twórczość robi, zrobiła i znaczy dla mnie bardzo wiele.

Na początku tego roku poszłam do pierwszego w moim życiu terapeuty, ponieważ byłam w depresji oraz w stresie związanym z moimi chorobami, które występowały przez cały czas, kiedy byłam już dorosła i coraz bardziej zaczynam rozumieć też moje dzieciństwo (Mam 39 lat). Mój terapeuta nie zgadzał się z moim punktem widzenia, że to wszystko to była moja wina (tak myślałam bo to z punktu widzenia religii). Mój terapeuta zachęcił mnie do przeczytania książki pt. „ Dramat bycia dzieckiem”, aby następnie móc porozmawiać o tym, jakie to ma znaczenie dla mnie i czy okaże się ona przydatna. 

Książka i tygodniowe wsparcie mojego terapeuty całkowicie zmieniły moje życie i teraz zdaję sobie sprawę, że inaczej rozumiem to wszystko dzięki twoim książkom i mam ogromne szczęście, że znalazłam terapeutę który jest moim „wspierającym świadkiem”, który pomaga mi w moim zdrowieniu.

Moje wspomnienia z fizycznego i seksualnego wykorzystywania (co do tego ostatniego byłam całkowicie przekonana, że to moja wina) stopniowo zaczynają się ukierunkowywać i mój terapeuta cały czas mi powtarza, że muszę PRZEZYWAĆ je jako małe dziecko jakim byłam kiedyś a nie jako osoba dorosła taka jaka jestem teraz. 

Przeczytałam kilka twoich książek i muszę jeszcze przeczytać następne, ponieważ są one pocieszeniem i wsparciem podczas samodzielnej terapii. Największym wsparciem dla mnie jest „Bunt ciała” ta książka otworzyła mój umysłu na pojęcie samozdrowienia poprzez wsłuchiwanie się w siebie samą. Poprzez lekturę tych książek moje ciało najpierw zaczęło szeptać poczym w końcu zaczęło KRZYCZEĆ – „dlaczego mi nie ufasz?” Uświadomiłam sobie, kiedy w końcu posłuchałam mojego ciała, że wypisywane mi leki antydepresyjne i codzienne spożywanie alkoholu powstrzymywały moje zdrowienie a ciało prosiło o szansę aby pokazać mi jak z tego wyjść. Zajęło mi to klika tygodni, aby podjąć decyzję, ale dzięki wsparciu mojego terapeuty, który był przekonany, że moja decyzja była rozsądna chociaż niezgodna z zaleceniami mojego Lekarza przestałam brać lekarstwa i zmniejszyłam spożycie alkoholu. To jest cały czas tylko początek mojego zdrowienia ale słuchając mojego ciała dało mi ono odwagę aby spróbować i ja chcę teraz PRZEZYWAC jak dziecko ten okres a nie rozumieć go tylko intelektualnie tak jak to ma miejsce teraz. Mój terapeuta będzie przy mnie podczas mojego zdrowienia i będzie mnie wspierał tak abym przy jego pomocy nie brała leków. Czuję, ze nie potrzebuję lekarstw ponieważ nie czuję już tyle złości do siebie samej tylko jest to po prostu zwykła złość. Zaczęłam czuć ogromną złość w stosunku do moich rodziców i innych krewnych (już nieżyjących) a złość która ma swoich sprawców jest o wiele mniej szkodliwa dla mnie.

Dziękuję tobie bardzo za twoją książkę, szczególnie za „Bunt ciała”, która dała mi odwagę abym posłuchała siebie i zadecydowała, żeby wyzdrowieć. Uważam, że spojrzenie z innej strony na depresję będzie dobre, jeżeli przelotne spojrzenia nie są nic innego jak coś co mija !

To straszne pomyśleć co by się ze mną stało gdybym nie miała tego szczęścia, żeby spotkać takiego zwolennika twoich książek bo wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej - to wygląda na to że miałam szczęście !! 

Możesz opublikować mój list na twojej stronie jeżeli może to być przydatne dla innych czytelników, dla mnie te listy i odpowiedzi są bardzo przydatne.

Z poważaniem
LS


AM. bardzo dziękuje za twój list. Będzie on przydatny dla innych i opublikujemy go zaraz, twój terapeuta widać, że się nie boi twoich emocji, więc będzie wstanie pomóc tobie w odstawieniu lekarstw, masz naprawdę szczęście. - źródło

___________________________

Wczesne objawy choroby Alzheimera i czarna pedagogika
Sobota, 27 stycznia 2007

Droga Alicjo,

Przeczytałem właśnie “Bunt Ciała” (The Body Never Lies), odkrywając w trakcie lektury wiele wnikliwych spostrzeżeń, które bardzo pomagają mi w wyjaśnieniu, dlaczego izoluję się, dlaczego napad mnie niepokój i właściwie dlaczego czuję do siebie wstręt. Moje pytanie dotyczy jednak jednej z moich sióstr, 55-letniej kobiety, u której rok temu stwierdzono chorobę Alzheimera. Osoba ta doświadczyła „szczególnego traktowania” ze strony moich rodziców, jak sądzę dlatego, że jako małe dziecko była bardzo niespokojna. Moja siostra stała się dla rodziców kozłem ofiarnym, pozostając w tej roli przez całe swoje dzieciństwo aż do wieku dorosłego. Obwiniano ją za liczne rzeczy, w tym za alkoholizm mojego ojca. Matka często otwarcie mówiła o niej, że jest okropnym dzieckiem, „którego nigdy nie można zadowolić”, powtarzając aż do znudzenia, jak oboje rodzice napełniali butelki po wodzie sodowej mlekiem w proszku, „żeby się w końcu zamknęła”. O ile wiem, na chorobę Alzheimera nie cierpiał nigdy żaden inny członek rodziny. Zastanawiałem się, czy wierzy Pani, że jest możliwe, aby ta straszna choroba była wynikiem okrutnego wychowania?

Dziękuję za Pani wspaniałą książkę. Będę starał się zdobyć inne Pani książki.

Pozdrawiam, 
C. F., Australia 


AM: Nie mam najmniejszej wątpliwości, że choroba Alzheimera to ucieczka od wspomnień bolesnego dzieciństwa, które coraz częściej pojawiają się u starszych osób ponieważ z wiekiem słabnie opór, który blokuje pamiętanie prawdy. Lepsze zrozumienie tego będzie Panu bardzo pomocne.- źródło

_____________________________


Dziękuję

środa 1 października 2008

Droga Alice Miller,

To dla mnie ważne, żeby do Pani napisać ponieważ przypuszczam, że z powodu obecnych angielskojęzycznych listów od czytelników musi to być dla Pani trudny okres. Myśl, że jest Pani osobiście atakowana i zniesławiana – po tym wszystkim czego Pani dokonała! – boli i oburza. Właśnie dlatego odczuwam potrzebę, żeby Pani podziękować. Podziękować za to, że mogłam uratować swoje życie, a przynajmniej pracuję nad tym.

Musiałam przejść długą drogę. Kiedy byłam mała, moja matka drwiła ze mnie jako „trochę głupiej”. Podżegała także moją starszą siostrę, żeby razem z nią żartowała sobie Se mnie.

I tak śpiewały na przykład w samochodzie piosenki typu: „M. ma śmierdzące nogi, M. ma śmierdzące nogi”. 

Każde moje osiągnięcie było umniejszane, każdy wyraz spontanicznej radości życia niszczony. Każdy błąd, każda niezdarność rozdmuchana do rangi dramatu, były rozczarowaniem dla mojej matki, która ponoć tak mnie kochała.

To że później w szkole uchodziłam za bardzo zdolną nie liczyło się. To nie były żadne osiągnięcia a jedynie szczęście. Do tego byłam również zbyt leniwa. Kiedy teraz myślę o swoim dzieciństwie, odczuwam jedynie wściekłość, nienawiść i zwątpienie. Na szczęście, nareszcie!! 

Ponieważ przez wiele lat moje własne uczucia nic dla mnie nie znaczyły, natomiast te mojej matki, mojej tak godnej współczucia matki, były na pierwszym miejscu.

Moja matka, która zachowywała się jakby miała zemdleć, albo umrzeć, kiedy ja albo moja siostra nie robiłyśmy, czego chciała. 

Moja matka, która zakomunikowała mi śmierć mojego ojca – zginął w wypadku, kiedy miałam piętnaście lat – w ten sposób: „Twój ojciec nie żyje. Tylko nie zaczynaj teraz ryczeć!”

Było wcześnie rano i leżałam jeszcze w łóżku, a ona stała w progu. 

Mój ojciec też nie pomagał mi w relacji z matką. Był odpychającym, niszczycielskim alkoholikiem. 

Dopiero niedawno okazało się, że wykorzystywał moją siostrę. A moja siostra, pięć lat starsza ode mnie, mnie.

Nie chcę teraz już o tym pisać, gdyż ważna jest dla mnie jedna rzecz: Chociaż (właściwie: ponieważ) moje dzieciństwo było jednym okropnym, przerażającym koszmarem i latami cierpiałam z powodu mojego dzieciństwa na depresje, od szesnastego do trzydziestego roku życia dokuczało mi w ciągu dnia tak okropne zmęczenie, że godzinami mogłam tylko leżeć w łóżku albo na sofie. Pomimo tego przez kilkadziesiąt lat nigdy nie odczuwałam współczucia dla siebie i dla dziecka którym byłam. 

Zawsze jedynie dla tego pozbawionego uczuć, egocentrycznego, wyzyskującego potwora, który był moją matką.

I bez Pani, Pani książek i strony internetowej nigdy nie udałoby mi się, chociaż częściowo, uwolnić się od tego. Upewniła mnie Pani w tym, aby ufać własnym uczuciom. Zaufać w ogóle sobie i szanować swoje uczucia. Nie walczyć z nimi, kiedy czuję tylko wściekłość i nienawiść do moich rodziców. Nie zmuszać się do odczuwania miłości, której nie ma. Jak mogłaby ona być po tym wszystkim. To jest takie oczywiste i logiczne. Ale nigdy nie udałoby mi się dostrzec i poczuć tej oczywistej prawdy bez Pani. 

Kiedy ludzie piszą tutaj, że z Pani pomocą mogli uwolnić się od skutków okropnego dzieciństwa, odpowiada Pani często, że piszący właściwie sami się uwolnili. I oczywiście zgadza się to o tyle, że jest to praca, której nie można wykonać za kogoś. Ale prawdą jest też fakt, że ani mnie ani, jestem tego pewna, wielu innym osobom, bardzo wielu, nie udałoby się to bez Pani: bez Pani książek, bez Pani strony internetowej z listami czytelników, bez Pani całej twórczości.

W jednej książce z lat siedemdziesiątych przeczytałam zdanie, które brzmiało mniej więcej: „Historia dzieciństwa jest koszmarem, z którego właśnie się budzimy.” Nie wiem, czy to prawda, że ludzkość budzi się z tego snu, to byłoby piękne. Ale jedno wiem na pewno:

Jeżeli ktokolwiek przyczynił się do tego, że pojedyncze jednostki mogły się obudzić z tego koszmaru, to właśnie Pani. Pani bardziej niż jakikolwiek inny człowiek na świecie. 

Jakie to niewiarygodne, niebywałe osiągnięcie. I pozostanie nim na zawsze, bez względu na konflikty i ludzkie rozczarowanie, które mogą Panią w tej chwili dręczyć. 

Jestem Pani tak niesamowicie wdzięczna. 

Bardzo, bardzo dziękuje i wszystkiego najlepszego!! M. 

AM: Dziękuję Pani serdecznie za list i jest to dla mnie miłe kiedy słyszę, że moje książki pomogły Pani otworzyć oczy na okrucieństwo i obłudę jakich doświadczyła Pani w dzieciństwie. To, że pomimo wszystko, udało się Pani zrozumieć i odzyskać empatię, jest dowodem na to, że Pani życie rzeczywiście zostało uratowane – pomimo tego wszystkiego czego Pani doświadczyła. Udaje się to jedynie niewielu. Kampanie prowadzone, od czasu do czasu, przeciwko mnie, atakujące mnie 

osobiście, nie mają właściwie wiele wspólnego z moją osobą, a są one wyrazem tłumionej, przez lata, złości na własnych rodziców, która zostaje odblokowana podczas czytania moich książek. Kiedy tą ogromną wściekłość można skierować na mnie i nadal podtrzymywać zaprzeczanie, to dzięki temu zaoszczędza się rodziców. Nie mogę temu zapobiec. Alternatywą byłoby milczenie, milczące tolerowanie srogiego i złego zachowania sprawców, ponieważ oni sami kiedyś jako dzieci byli ofiarami, ale tolerowanie tego uważam za niewłaściwe, ponieważ oni nie są już dziećmi. 
Wprawdzie wiem dlaczego oni stali się ludźmi ślepo nienawidzącymi, ale nie chcę się nad nimi litować, ponieważ oni powinni pokazać swoją nienawiść, oczywiście również takie reakcje znajdują się w moich książkach, ponieważ te książki nie idą na ustępstwa obłudzie. Cieszę się, że zrozumiała to Pani i życzę dalszych sukcesów w Pani własnej odkrywczej podróży.- źródło

_______________________________ 

Zaburzenia osobowości

Piątek, 13 czerwca 2008

Witam ,

na początku chcę podziękować za Pani twórczość: miała ona i nadal ma kluczowe znaczenie dla mojego rozwoju jako człowieka.

Pytanie, które chcę zadać, brzmi: czy istnieją faktycznie zaburzenia osobowości? To znaczy genetyczne zaburzenia osobowości? Czy też zaburzenia osobowości są wynikiem przemocy emocjonalnej i fizycznej? 

Przez pierwszych pięć lat mojego życia byłam bardzo zaniedbywana . Regularnie z przerwami doświadczałam przemocy ze strony matki, której wyraźnie brakowało empatii w zrozumieniu potrzeb jej własnych dzieci. Czy jest to możliwe, aby moja matka miała genetyczny problem, który uniemożliwiał jej odczuwanie empatii do własnych dzieci, czy też, powtórzę, jest to spowodowane zachowaniem jej rodziców, którzy pozbawieni byli zdolności odczuwania empatii w stosunku do niej? Zdaję sobie sprawę z czynników kulturowych, które tworzą „czarną pedagogikę”, o której wielokrotnie wspominała Pani w swojej twórczości, chciałabym jednak zrozumieć genetyczne uwarunkowania tych problemów w oparciu o Pani wiedzę.

Jeszcze raz dziękuję za Pani twórczość. Świat z całą pewnością powinien wiedzieć, w jaki sposób kochać swoje dzieci aby charakteryzowały się one niezależnością emocjonalną i moim zdaniem Pani twórczość stanowi ważny wkład w osiągnięcie tego celu.

Z najlepszymi życzeniami, 

J. L. 


AM: Pyta Pani: “czy zaburzenia osobowości są wynikiem przemocy emocjonalnej i fizycznej?” Moja odpowiedź brzmi: TAK. Przede wszystkim fakt ich ZAPRZECZANIA. Pisałam o tym problemie we wszystkich moich ostatnich książkach - źródło

____________________________________ 

Zaprzestać milczenia
Czwartek 12 listopada 2009 

Droga Dr Miller 

Jestem psychoterapeutą, 61 lat, pracuje w Marbella (Málaga) od 1990 r. w moim prywatnym gabinecie. Ze względu na moją dość dobrą znajomość kilku językach, udzielam terapii ludziom z wielu krajów, dorosłym, ale także dzieciom. Uczyłam się psychoanalizy, terapii rodzinnej i psychodramy po ukończeniu studiów i opracowałam własny sposób terapii dla moich pacjentów, zawsze podkreślając wpłych ich dzieciństwa. Czytałam większość Pani książek, które wyjaśniają bardzo dobrze i mówią prawdę. Pomogły mi w potwierdzeniu moich przekonań, że stosowanie agresji, przemocy, wykorzystywania seksualnego, zaniedbania, etc. jest przyczyną problemów naszych pacjentów kiedy stają się dorosłymi i dają dzieciom taką ilość strachu, że nie mogą one rozwijać swoich zdolności. I obserwując dzieci, szukają "głodne", szczupłe, blade twarze, oczy pełne smutku i strachu, kogoś, kto zainteresowałaby się nimi trochę i dał im trochę miłości, te otyłe, pełne łez i złości, agresywne oddają innym to, co same doświadczyły we własnych domach i naprawdę moje serce pęka. Oni nie urodzili się takimi. Często, gdy staram się rozmawiać z rodzicami o tym, nie chcą zmienić swojego zachowania, porozmawiać na temat ich własnego dzieciństwa biorą dzieci i wychodzą. 

Dokładnie tak jak mówisz, rodzice upierają się, że bicie i poniżanie dzieci nie ma żadnego wpływu na to co dzieje się w dorosłym życiu i dorośli pacjenci często usprawiedliwiają swoich rodziców, tak jakby fakt, że bycie rodzicem robi z nas świętych. Jeśli stosujemy przemoc w stosunku do innej dorosłej osoby prawo karze nas, ale dzieci muszą znosić wszelkiego rodzaju przemoc i wydaje się, że nikt się tym nie przejmuje. 

Chcę podziękować za to, że byłaś na tyle odważna, aby głośno mówić całemu światu o znaczeniu przemocy w stosunku do dzieci i bądź pewna, że będę nadal bronić dzieci przed brutalnością dorosłych i pomagać dorosłym aby dopuścili do siebie prawdę swojego własnego dzieciństwa. 

With all my admiration, RGG

AM: Dziękuję za list. Nie ma zbyt wielu terapeutów, którzy mają odwagę, aby zobaczyć, że do chorób psychicznych doprowadzają rodzice . Niedawno jedna kobieta zapytała mnie: proszę mi powiedzieć co muszę zrobić, moja córka, 2 lata, przyszła na świat, aby moje życie zamienić w piekło. Ona nie śpi dobrze, nie je tak jak powinna jeść i płacze przez cały czas. To matka nie miała najmniejszego pojęcia o fakcie, że chroni matkę kosztem dziecka. Smutne to bardzo, wielu terapeutów jest nadal zaślepionych teoriami. Cieszę się, że wiem, że zdarzają się wyjątki. Masz odwagę zobaczyć i pisać , że to rodzice doprowadzają do obłędu a nie geny.- źródło
______________________________________________

Z FORUM Alice Miller - czytaj

środa, 2 grudnia 2015

Nieudane adopcje

Nieudane adopcje.
Profilaktyka i usuwanie błędów - link


Jakie różnice są pomiędzy rodzicami biologicznymi a tymi adopcyjnymi - czyje potrzeby są zaspokajane przy adobcjach - dziecka czy rodzica?

z ksiązki "Fallimenti adottivi Prevenzione e riparazione" wynika, że przy nieudanych adopcjach chodziło nie o zaspokajanie potrzeb dzieci ale o zaspokajanie potrzeb dorosłych.

...."W zbyt wielu sytuacjach, natomiast, zamiast uzdrowić „nieszczęście” „osamotnionego dziecka”, starano się i nadal stara się uzdrawiać nieszczęście niepłodnych małżonków, używając nieletniego jako terapię dla bezdzietnego małżeństwa, co nie znaczy wcale, że to małżeństwo wolne jest od swoich małżeńskich konfliktów.
Różnica jaka istnieje pomiędzy „szukaniem rodziny dla dziecka” a „szukaniem dziecka dla rodziny” nie zawsze jest zrozumiała i akceptowana.

Sztywność, nadużywanie władzy, typowy wyraz dorosłego egocentryzmu, dla którego własne potrzeby w porównaniu z potrzebami podmiotów które należy chronić, stają się ważniejsze, potrzeby z powodu których proponują siebie do pełnienia roli rodzica, widoczne są one w sposób szczególny u tych, którzy przeżywają to wszystko co jest pomiędzy pragnieniem posiadania dziecka a konkretną realizacją projektu, jako wtrącanie się w sprawy prywatne. Te osoby rozumują w sposób uproszczony, że „jeżeli urodziłabym własne dziecko nikt nie przyszedłby krytykować moich umiejętności”, zapominając że, w większości przypadków, są to właśnie dzieci urodzone przez rodziców biologicznych, te porzucone i potrzebujące pomocy nowej rodziny. ..........."

Procent nieudanych adopcji cały czas wzrasta wg powyższej książk, która napisana została na podstawie prawdziwych historii oraz doświadczenia osób zajmujących się procedurami adopcyjnymi na różnych etapach "ścieżki adopcyjnej". Te osoby to specjaliści, psycholodzy, neruopsychiatrzy, eksperci w doradztwie w sprawch adopcji, itp... wszyscy mieli do czynienia z tymi przypadkami osobiście, starają się wpłynąć na ustawodawcę aby zmienił przepisy.

Celem książki nie jest "nawoływanie" do zaniechania adopcji ale zwrócnie uwagi na to, że przy adopcjach, jak zawsze i wszędzie, na pierwszym miejscu stawia sie potrzeby dorosłego a nie dziecka.

A to dziecko musi być stawiane na pierwszym miejscu a nie potrzeby rodzica .

Należy szukać rodziców dla dziecka a nie dziecka dla rodziców!

Książka bardzo mało mówi o przepisach, to zbiór historii niedudanych adopcji.

Najbardziej zaskoczyła mnie historia 4 osobowej rodziny - matka, ojciec i 2 dzieci. Rodzina dobrze sytuowana chciała koniecznie zaadoptować dziecko, no i dostali. A co się okazało? Dlaczego tak bardzo zależało im na następnym dziecku? Okazało się, że to dziecko miało służyć tej rodzinie za "odgromnik", to znaczy miało rozwiązać im ich rodzinne problemy, których oni nie chcieli widzeć. Różne dziwne i straszne historie słyszałam i czytałam ale takiego zakończenia nie spodziewąłm się. Trudno uwierzyć a jednak to smutna prawda ukazująca jakie dziwne chore mechanizmy funkcjonują w rodzinach.

W każdej jednej rodzinie dziecko służyło do czegoś, Było tak zwanym "kozłem ofiarnym".


Autorzy powyzszej ksiazki proponują, poza analizą przypadków klinicznych, teoretyczną drogę ukierunkowaną na odkrycie czynników ryzyka i dynamik, które mogą przyczynić się do porażki. Reaktywacja traum porzucenia, która towarzyszy przy każdej porażce adopcyjnej, oddalając nieletniego od rodziny, która go przyjęła, stanowi, poza cierpieniem psychicznym podmiotów uczestniczących, bardzo wysokie koszty pomocyspołecznej. Porażki adopcyjne są zjawiskiem, które w niepokojący sposób wzrastają, które obserwuje się w Ośrodkach Publicznych (Pomoc Rodzinna, Ośrodki Neuropsychiatrii dziecięcej, Ośrodki Wieku Rozwoju, Sądy dla Nieletnich) nad którym należy się zastanowić aby poważnie realizować pracę związaną z profilaktyką i naprawą

niedziela, 29 listopada 2015

A gdyby rodzice mieli tą wiedzę to odważyliby się .........

tak traktować swoje dzieci? - czytaj

The scientific evidence against spanking, timeouts, and sleep training - czytaj



Emocje matki - mózg płodu - czytaj




Zanim zdecydujesz się na dziecko - czytaj






Błędne koło przemocy - czytaj 


Psychiatry ignores trauma says Dr. Bessel van der Kolk - czytaj

  • Mental illness, addiction & most chronic illness is linked to childhood loss & trauma - czytaj
  • The empathetic author list - czytaj
  • MÓZG DZIECKA NIE RADZI SOBIE BEZ MIŁOŚCI.- czytaj
  • ŻŁOBKI I PRZEDSZKOLA - czytaj
  • "Epidemiologists have now homed in on a series of factors that increase the risk of developing schizophrenia, including ... if you were beaten, taunted, bullied, sexually abused, or neglected when you were a child. In fact, how badly a child is treated may predict how severe the case of an adult person with schizophrenia becomes—and particularly, whether the adult hears harsh, hallucinatory voices that comment or command." - czytaj
_______________________________________-

..."The History of Child Abuse
by Lloyd deMause

The Journal of Psychohistory 25 (3) Winter 1998

The following speech was given at the National Parenting Conference in Boulder, Colorado, on September 25, 1997.

During the past three decades, I have spent much of my scholarly life examining primary sources such as diaries, autobiographies, doctor's reports, ethnographic reports and other documents that document what it must have felt like to have been a child--yesterday and today, in the East and the West, in literate and preliterate cultures.

In several hundred studies published by myself and my associates in The Journal of Psychohistory, we have provided extensive evidence that the history of childhood has been a nightmare from which we have only recently begun to awaken. The further back in history one goes--and the further away from the West one gets--the more massive the neglect and cruelty one finds and the more likely children are to have been killed, rejected, beaten, terrorized and sexually abused by their caretakers...."

...."Can we afford not to teach parenting? What more important task can we devote our resources to? Do we really want to have massive armies and jails and emotionally crippled adults forever? Must each generation continue to torture and neglect its children so they repeat the violence and economic exploitation of previous generations? Why not achieve meaningful political and social revolution by first achieving a parenting revolution? If war, social violence, class domination and economic destruction of wealth are really revenge rituals for childhood trauma, how else can we remove the source of these rituals? How else end child abuse and neglect? How else increase the real wealth of nations, our next generation? How else achieve a world of love and laughter of which we are truly capable?..... - czytaj
________________________________________ 

Medical science has long recognized and documented in great detail how being struck on the buttocks can stimulate sexual feelings. Children are especially susceptible. The tragic consequence for many children who have been punished by spanking is that they form a connection between pain, humiliation and sexual arousal that endures for the rest of their lives. In Slaughter of the Innocents, David Bakan writes:

"...The buttocks are the locus for the induction of pain in a child. We are familiar with the argument that it is a safe 'locus' for spanking. However, the anal region is also the major erotic region at precisely the time the child is likely to be beaten there. Thus it is aptly chosen to achieve the result of deranged sexuality in adulthood..." 1971 (p. 113)
The pornography and prostitution industries do a thriving business catering to the needs of countless unfortunate individuals whose sexual development has been derailed by childhood spankings. If we put all other considerations aside, this should be reason enough never to spank a child. - czytaj
_________________________________________

I work hard with parents to have them understand that their attempt to coerce their child to take school seriously not only has failed — that’s why they’re in my office — but will likely continue to fail. And increasingly, the pain of their failed coercion will be compounded by the pain of their child’s resentment, which will destroy their relationship with their child and create even more family pain. Many parents acknowledge that this resentment already exists. I ask liberal parents, for example, if they would try to coerce a homosexual child into being heterosexual or vice versa, and most say, “Of course not!” And so they begin to see that temperamentally anarchist children cannot be similarly coerced without great resentment.

It has been my experience that many rebellious young people labeled with psychiatric disorders and substance abuse don’t reject all authorities, simply those they’ve assessed to be illegitimate ones, which just happens to be a great deal of society’s authorities. Often, these young people are craving a relationship with mutual respect in which they can receive help navigating the authoritarian society around them. - czytaj
______________________________________

Dzieciństwo a choroby - czytaj

Obecny stan zdrowia psychicznego dorosłych - czytaj

RODZICE POTRZEBUJĄ TEJ WIEDZY!

_________________________________________________________________________________
..."PROBLEM ZLOKALIZOWANY. JAK GO ROZWIĄZAĆ?Wszyscy doskonale wiemy, że aby: łowić ryby, nurkować, jeździć samochodem, rowerem, masować komuś plecy za pieniądze, pływać na dalsze odległości wpław lub łodzią, należy się tego najpierw nauczyć, a w niektórych przypadkach bezwzględnie przejść szereg testów, zdobyć licencję, zdać jakiś egzamin. To w końcu niezwykle ważne, abyśmy przy pierwszej próbie nie wjechali rowerem w pobliski klomb z pelargonią, prawda? Zadajmy sobie zatem najistotniejsze pytanie. Jakie niezwykłe kwalifikacje trzeba posiadać, jakie zaliczyć egzaminy i kursy, aby móc stworzyć kolejnego człowieka? Miliardy nowych ludzi, którzy będą decydować o wszystkim, co dzieje się na świecie?
Już spieszę z odpowiedzią!
ABY MÓC TWORZYĆ CZŁOWIEKA NIE TRZEBA UMIEĆ ZUPEŁNIE NIC! Wystarczy mieć macicę, ejakulujący wkład do niej i tyle. Nowego człowieka można machnąć w samochodzie, w krzakach, łóżku, w toalecie remizy strażackiej, podczas dyskoteki, dosłownie wszędzie! Umysł nowego człowieka może być swobodnie kreowany przez: alkoholików, analfabetów, narkomanów, psychopatów, socjopatów, chorych psychicznie, oziębłych emocjonalnie, pedofili i wszelkich degeneratów. Dokładnie przez każdego, kto ma ochotę i kogoś do pary.
Aby zostać rodzicem, nie trzeba przejść absolutnie żadnego kursu. Nie trzeba zdać żadnego testu. Testem jest nowy człowiek. Niewinne dziecko, z którego z całą pewnością „ktoś lub coś” wyrośnie.
Dlaczego światowa psychologia nie uczy rodziców jak być rodzicami? Dlaczego matki nie są kształcone w swoim „fachu”, skoro istnieje kilka prostych sposobów, aby wychować zdrowe psychicznie i emocjonalnie dziecko?
Dlaczego agresywni, patologiczni rodzice nie są poddani nadzorowi kuratorskiemu, skoro wówczas można by zaoszczędzić na nadzorze kuratorskim kryminalistów? Dlaczego światowe systemy szkolnictwa nie wychowują dzieci? Przecież szkolny nauczyciel przez kilka lat jest dla dziecka olbrzymim autorytetem. Dlaczego prawo nie wymaga od rodzica przystąpienia do odpowiedniego szkolenia i zaliczenia odpowiedniego testu przed rozmnożeniem się?..." 
- czytaj

  • Egocentryzm dziecięcy - czytaj
  • A może prawo jazdy dla rodziców? - czytaj
  • Alice Miller - czytaj

piątek, 20 listopada 2015

JAK SZUKAĆ TERAPEUTY - Alice Miller

Uwagi i wskazówki praktyczne ALICE MILLER

Oto zestaw pytań i zagadnień istotnych przy szukaniu dobrego terapeuty:

  •  czy sam był we własnej terapii i przepracowywał swoje dzieciństwo, nadużycia 
  • co myśli o wpływie krzywd zaznanych w dzieciństwie, zaniedbań i nadużyć na dalsze życie 
  • czy potrafi w 100% stanąć po stronie dziecka w swoim kliencie? Czy też może tłumaczy rodziców, każe im wybaczać, staje po ich stronie? 
  • jakie podejście stosuje, formę terapii, na czym ona polega (to bardzo ważne pytanie). Czy na poziomie poznawczo-behawioralnym czy też umie zejść do głębokich uczuć i pracować z nimi? 
  • czy się nie boi silnych uczuć w kliencie? 
  • czy wie, co to są retrospekcje? 
  • czy ma praktykę w pomaganiu w odzyskiwaniu wspomnień? 
  • co myśli na temat stosowania leków psychotropowych, prozaku? 
  • czy w pracy z klientem jest empatyczny, współczujący, ciepły, emocjonalny? 
  • czy woli dystans i neutralność? 
  • czy uważa, że dzieci mają wybaczać rodzicom 
  • czy zetknął się, pracował juz z klientami mającymi taki problem jak twój, jakie były wyniki tej pracy 
  • czy zna książki A.Miller i co o nich sadzi (dzieki temu będziesz mogła/mógł poznać jego stosunek do dzieci, oraz gdzie widzi przyczyny problemów, w dzieciach, lub tobie jako dorosłym, czy też w otoczeniu, które cię wychowało, rodzinach, opiekunach, wychowawcach) Najlepiej te wszystkie pytania zadać przez telefon, zaoszczędzisz mnóstwo swojego, cennego czasu. 

Jak już zdecydujesz spotkać się z jakimś/jakąś, to poczuj jak podoba ci się wnętrze, w którym cię przyjmuje, jak się czujesz w tym wnętrzu, jakie wrażenie na tobie robi ich ciało, wyraz twarzy, oczu itp. 

Czy czujesz się przy nim/niej ciepło, czy raczej masz ochotę nie otwierać się. 

W czasie pierwszej wizyty można zadać pytania, w jaki sposób trafił on do zawodu, dlaczego go wybrał, czym się zajmował wcześniej, jakie posiada wykształcenie. 

Jeżeli jesteś już w terapii

jak zachowuje sie terapeuta, gdy do niego mówisz, czy siedzi spokojnie i patrzy na ciebie, słucha cię, czy też jest niespokojny, bawi się jakimiś rzeczami, coś innego zwraca jego uwagę (powinien być spokojny, jeśli nie jest, tzn. ze to, co mówisz jest dla niego nie ok, i nieświadomie okazuje ci brak zainteresowania) 
czy możesz do końca mówić, co czujesz, czy ci przerywa, przy jakich tematach, w jaki sposób Terapeuta powinien:
  • pozwolić zachować klientowi autonomię 
  • zadowalająco i uczciwie odpowiedzieć na pytania klienta 
  • pozwolić się krytykować i być gotowym na konfrontację z faktami i własnymi sprzecznościami 
  • nie obiecywać rzeczy niemożliwych 
A tutaj po angielsku Daniel Mackler  psychoterapii - były psychoterapeuta. 



Z FORUM Alice Miller

Masz prawo pamiętać

poniedziałek, 1 września 2008

Szanowna Pani Miller,

3 czerwca poszłam do zakładu psychiatrycznego - zgłosiłam się dobrowolnie – i tam w końcu przeczytałam „Pamięć wyzwoloną”, co miałam w planie już od lat. To jest jak bajka lub raczej wydaje mi się być cudem, kiedy człowiek w końcu, raz, rzeczywiście nauczy się patrzeć na swoją przeszłość, bez otoczki zamętu. Kiedy możemy wyartykułować wszystko, co nas spotkało.

Czuję się zagubiona w sobie podczas terapii – ci ludzie mi niby pomagają, ale odnoszę wrażenie, jak gdyby nikt z nich tak naprawdę nie wiedział, jak ma podejść do problemu.

Wszyscy trzymają się swoich metod, ale brakuje decydującego rozpoznania.

Mam poczucie, że chcą leczyć wszystkie objawy – „ustabilizować” je, ale ja wcale nie chcę być ustabilizowana – nie chcę już tej pustki, ani wyparcia.

Paradoksem jest to, że terapia powinna przecież otwierać oczy na własną przeszłość, a ona chce znowu wychowywać.

Jak miałabym nauczyć się dostrzegać i rozpoznawać moje potrzeby – skoro od samego początku narzuca mi się takie czy inne zachowanie.

Długie wprowadzenie, mało sensu: Pani książki pomogły mi natomiast zrozumieć, że musi się to odbywać inaczej ( Niestety w biurokratycznych Niemczech nie mogę sobie pozwolić na taką terapię, jakiej bym potrzebowała). Ale już sama świadomość, że ona powinna być lepszą metodą ( być może nawet gdzieś już jest) – że są ludzie tacy jak Pani, którzy rozumieją sedno problemu; sprawia, że to wszystko nie wydaje się takie beznadziejne.

Myślę, że to właśnie Pani książki skłoniły mnie do wyrażenia mojego rozczarowania w stosunku do mojej matki i podjęcia decyzji o oskarżeniu mojego ojca.

Przez 4 lata bawiono się ze mną, ale nikt nie rozumiał, czego naprawę potrzebuję. No cóż, to wszystko brzmi trochę pesymistycznie...

Ale sądzę, że ma Pani rację mówiąc, że wielu terapeutów samych utknęło w przeszłości... widzę to dokładnie tak samo... w przeciwnym razie nie myśleliby o szufladkowaniu i nie utrudnialiby człowiekowi drogi prowadzącej przez granice i zamknięte drzwi do zrozumienia... często jednak tak się dzieje... ponieważ terapeuta sam jest zagubiony...

Dziękuję, że dzięki Pani książkom, mogę bardziej zaufać moim uczuciom... chciałabym bardziej zaufać moim uczuciom, zamiast słuchać norm społecznych i stosować się do nich...

OZ

AM: Jest Pani na najlepszej drodze do przebudzenia i może Pani pomóc sobie lepiej niż większość terapeutów to potrafi. Już przejrzała Pani tę grę. Co teraz

mógłby Pani zaoferować psychiatra? 
źródło


Logika

wtorek 16 września 2008

Szanowna Pani Miller, list czytelnika z 15 września pod tytułem „Przebaczenie” bardzo mnie poruszył, to co opisuje czytelnik, przypomina mi o przeżyciach z mojego dzieciństwa. A mianowicie sytuacje w których osoba, która jawnie zadaje rany żąda aby jej wybaczyć, zapomnieć, zaprzeczyć, a nawet pójść i samemu przeprosić za rzeczy, których się wcale nie zrobiło.

W moim przypadku to głównie mój ojciec oczekiwał tego ode mnie w stosunku do mojej matki, kiedy ona była niesprawiedliwa, wpadała w złość, stawiała niesprawiedliwe zarzuty, obrażała, zabraniała bezpodstawnie kontaktów towarzyskich, biła, stosowała przemoc, itd. Na moje pytania zadawane mojemu ojcu, twierdził on że matka będzie reagowała jeszcze gorzej, jeśli tego nie przełknę ( tak samo również on wszystko przyjmował). I z pewnością to jest dokładnie przyczyną pomysłu przebaczania sprawcom/wewnętrzyny strach przed jeszcze gorszą reakcją, w takim razie lepiej milczeć, wybaczyć, zapomnieć. To jest przecież, jak często Pani pisze, strach małego dziecka, które jest bezradnie zależne i chce przeżyć, i dlatego musi robić to, czego oczekuje od niego osoba za nie odpowiedzialna, milczeć, przyjmować... żeby przeżyć, ponieważ dla tego delikatnego dziecka ta osoba jest przecież niezbędna do przeżycia. Niedobrze, bardzo niedobrze, że ten strach i wynikające z niego zaprzeczenie utrzymuje się do dorosłości, a nawet skłania do tego, żeby własne dzieci zmuszać do milczenia.

Diabelski krąg, smutne. W każdym razie jeszcze teraz zbiera się we mnie złość, kiedy sobie przypomnę, jak bardzo mój dorosły (właściwie twardo stąpający po ziemi, np. odnoszący sukcesy zawodowe itd.) ojciec dostrzegał chyba nadal w mojej matce (swojej żonie) swoją własną matkę i ten strach przed nią ciągle się utrzymywał i dlatego uważał za normalne i oczekiwał tego ode mnie, żebym go zrozumiała i zaakceptowała coś, co właściwie jest nie do zaakceptowania. Pani K.S.

AM: Tak, ma Pani rację, ta mentalność opanowała całkowicie nasze społeczeństwo, dlatego jest tak trudno zrozumieć jej szkodliwość. Jednak, kiedy nam się to uda, zrobimy bardzo ważny krok, który uwolni nas a szczególnie uwolni nas od chorób, uzależnień, depresji. Trzeba odważyć się na postawienie całkiem prostych pytań i polegać na ich logice. To zmniejszy strach, którego musieliśmy doświadczyć jako dzieci i który utrudnia nam logiczne myślenie.
źródło

Przerwać błędne koło

Poniedziałek, 29 września 2008

Szanowna Pani Doktor Miller :

Czytając „Dramat udanego dziecka”, borykam się z moim poczuciem winy za emocjonalną krzywdę jaką wyrządziłam mojej córce i za to że, co jest skutkiem tego , nienawidzi ona siebie samej i nad czym obecnie pracuje.

Jestem córką kobiety, która w otwarty sposób idealizuje swoją zmarłą matkę, a moją babcię i to pomimo dowodów (tak dla mnie oczywistych), że moja babcia wykorzystywała moją matkę aby ulżyć własnemu cierpieniu. Moja babcia, z kolei, przeżywała huśtawkę emocjonalną, raz czuła się wspaniale raz podle próbując, z pewnością, radzić sobie z ranami spowodowanymi przez jej własną matkę, kobietę, która pogrążyła się w głębokiej depresji po tym, jak na skutek jej zaniedbań zmarła jej nowonarodzona córka, a siostra mojej babci.

Dopiero teraz, po 14 latach terapii, zaczynam lepiej rozumieć schematy, które powtarzane są z pokolenia na pokolenie przez kobiety w mojej rodziny. Pracując teraz nad sobą, żeby być bliżej mojej córki, która sama wychodzi z własnych problemów, widzę, jak w chwilach rozpaczy zmuszałam ją żeby nie myślała o sobie tylko żeby wspierała mnie emocjonalnie. Obecnie moja córka przebywa w ośrodku terapeutycznym, gdzie pracuje nad głębokim bólem, przyczyną którego był brak przywiązania do mnie, własnej matki, w okresie jej dzieciństwa.

Szukałam w Internecie sposobów, które pozwoliłyby mi poradzić sobie nie tylko z odrzuceniem jakiego doświadczyłam jako dziecko ale również z poczuciem winy jakie mam za to, że odrzuciłam moją własną córkę. Jako córka i jako matka odnalazłam się w obu przypadkach w twoich książkach. Jako córka nienawidzę tej matki jaką byłam.

Co może Pani poradzić takim osobom jak ja?

Jane (pseudonim)

AM: Wydaje mi się, że dobrze rozumiesz, co przydarzyło się Tobie i dlaczego nie mogłaś dać swojej własnej córce tego czego ona tak bardzo potrzebowała. Nie możesz zmienić tego co się stało, na szczęście Twoja córka pracuje nad SWOJĄ przeszłością. Możesz jednak przebaczyć SOBIE i przestać się nienawidzić, jeżeli zrozumiałaś, że BYŁAŚ ślepą ofiarą, którą już teraz nie jesteś.
źródło

Dziękuję

środa 1 października 2008

Droga Alice Miller,

To dla mnie ważne, żeby do Pani napisać ponieważ przypuszczam, że z powodu obecnych angielskojęzycznych listów od czytelników musi to być dla Pani trudny okres. Myśl, że jest Pani osobiście atakowana i zniesławiana – po tym wszystkim czego Pani dokonała! – boli i oburza. Właśnie dlatego odczuwam potrzebę, żeby Pani podziękować. Podziękować za to, że mogłam uratować swoje życie, a przynajmniej pracuję nad tym.

Musiałam przejść długą drogę. Kiedy byłam mała, moja matka drwiła ze mnie jako „trochę głupiej”. Podżegała także moją starszą siostrę, żeby razem z nią żartowała sobie Se mnie.

I tak śpiewały na przykład w samochodzie piosenki typu: „M. ma śmierdzące nogi, M. ma śmierdzące nogi”.

Każde moje osiągnięcie było umniejszane, każdy wyraz spontanicznej radości życia niszczony. Każdy błąd, każda niezdarność rozdmuchana do rangi dramatu, były rozczarowaniem dla mojej matki, która ponoć tak mnie kochała.

To że później w szkole uchodziłam za bardzo zdolną nie liczyło się. To nie były żadne osiągnięcia a jedynie szczęście. Do tego byłam również zbyt leniwa. Kiedy teraz myślę o swoim dzieciństwie, odczuwam jedynie wściekłość, nienawiść i zwątpienie. Na szczęście, nareszcie!!

Ponieważ przez wiele lat moje własne uczucia nic dla mnie nie znaczyły, natomiast te mojej matki, mojej tak godnej współczucia matki, były na pierwszym miejscu.

Moja matka, która zachowywała się jakby miała zemdleć, albo umrzeć, kiedy ja albo moja siostra nie robiłyśmy, czego chciała.

Moja matka, która zakomunikowała mi śmierć mojego ojca – zginął w wypadku, kiedy miałam piętnaście lat – w ten sposób: „Twój ojciec nie żyje. Tylko nie zaczynaj teraz ryczeć!”

Było wcześnie rano i leżałam jeszcze w łóżku, a ona stała w progu.

Mój ojciec też nie pomagał mi w relacji z matką. Był odpychającym, niszczycielskim alkoholikiem.

Dopiero niedawno okazało się, że wykorzystywał moją siostrę. A moja siostra, pięć lat starsza ode mnie, mnie.

Nie chcę teraz już o tym pisać, gdyż ważna jest dla mnie jedna rzecz: Chociaż (właściwie: ponieważ) moje dzieciństwo było jednym okropnym, przerażającym koszmarem i latami cierpiałam z powodu mojego dzieciństwa na depresje, od szesnastego do trzydziestego roku życia dokuczało mi w ciągu dnia tak okropne zmęczenie, że godzinami mogłam tylko leżeć w łóżku albo na sofie. Pomimo tego przez kilkadziesiąt lat nigdy nie odczuwałam współczucia dla siebie i dla dziecka którym byłam.

Zawsze jedynie dla tego pozbawionego uczuć, egocentrycznego, wyzyskującego potwora, który był moją matką.

I bez Pani, Pani książek i strony internetowej nigdy nie udałoby mi się, chociaż częściowo, uwolnić się od tego. Upewniła mnie Pani w tym, aby ufać własnym uczuciom. Zaufać w ogóle sobie i szanować swoje uczucia. Nie walczyć z nimi, kiedy czuję tylko wściekłość i nienawiść do moich rodziców. Nie zmuszać się do odczuwania miłości, której nie ma. Jak mogłaby ona być po tym wszystkim. To jest takie oczywiste i logiczne. Ale nigdy nie udałoby mi się dostrzec i poczuć tej oczywistej prawdy bez Pani.

Kiedy ludzie piszą tutaj, że z Pani pomocą mogli uwolnić się od skutków okropnego dzieciństwa, odpowiada Pani często, że piszący właściwie sami się uwolnili. I oczywiście zgadza się to o tyle, że jest to praca, której nie można wykonać za kogoś. Ale prawdą jest też fakt, że ani mnie ani, jestem tego pewna, wielu innym osobom, bardzo wielu, nie udałoby się to bez Pani: bez Pani książek, bez Pani strony internetowej z listami czytelników, bez Pani całej twórczości.

W jednej książce z lat siedemdziesiątych przeczytałam zdanie, które brzmiało mniej więcej: „Historia dzieciństwa jest koszmarem, z którego właśnie się budzimy.” Nie wiem, czy to prawda, że ludzkość budzi się z tego snu, to byłoby piękne. Ale jedno wiem na pewno:

Jeżeli ktokolwiek przyczynił się do tego, że pojedyncze jednostki mogły się obudzić z tego koszmaru, to właśnie Pani. Pani bardziej niż jakikolwiek inny człowiek na świecie.

Jakie to niewiarygodne, niebywałe osiągnięcie. I pozostanie nim na zawsze, bez względu na konflikty i ludzkie rozczarowanie, które mogą Panią w tej chwili dręczyć.

Jestem Pani tak niesamowicie wdzięczna.

Bardzo, bardzo dziękuje i wszystkiego najlepszego!! M.

AM: Dziękuję Pani serdecznie za list i jest to dla mnie miłe kiedy słyszę, że moje książki pomogły Pani otworzyć oczy na okrucieństwo i obłudę jakich doświadczyła Pani w

dzieciństwie. To, że pomimo wszystko, udało się Pani zrozumieć i odzyskać empatię, jest dowodem na to, że Pani życie rzeczywiście zostało uratowane – pomimo tego wszystkiego czego Pani doświadczyła. Udaje się to jedynie niewielu.

Kampanie prowadzone, od czasu do czasu, przeciwko mnie, atakujące mnie

osobiście, nie mają właściwie wiele wspólnego z moją osobą, a są one wyrazem tłumionej, przez lata, złości na własnych rodziców, która zostaje odblokowana podczas czytania moich książek. Kiedy tą ogromną wściekłość można skierować na mnie i nadal podtrzymywać zaprzeczanie, to dzięki temu zaoszczędza się rodziców. Nie mogę temu zapobiec. Alternatywą byłoby milczenie, milczące tolerowanie srogiego i złego zachowania sprawców, ponieważ oni sami kiedyś jako dzieci byli ofiarami, ale tolerowanie tego uważam za niewłaściwe, ponieważ oni nie są już dziećmi.

Wprawdzie wiem dlaczego oni stali się ludźmi ślepo nienawidzącymi, ale nie chcę się nad nimi litować, ponieważ oni powinni pokazać swoją nienawiść, oczywiście również takie reakcje znajdują się w moich książkach, ponieważ te książki nie idą na ustępstwa obłudzie. Cieszę się, że zrozumiała to Pani i życzę dalszych sukcesów w Pani własnej odkrywczej podróży.

żródło

List otwarty do uczestników forum

Maj 2001

Do Stevena i wszystkich pozostałych czytelników forum: nie jestem guru

Witaj Steven! Bardzo dziękuję za poruszenie kwestii „guruizmu” i rozumiem Twoją nieufność. Wiara w guru i jednoczesne dążenie do własnego rozwoju, według mnie, stanowi sprzeczność, a to dlatego, ponieważ guru sprzedaje swoją „mądrość” za cenę autentyczności ludzi.

Mam nadzieję, że nikt, z osób czytających moje forum, nie ma takiej potrzeby, aby widzieć we mnie guru, zwłaszcza gdy uświadamia się im jakie jest to dla nich niebezpieczne, tak jak to przedstawiłeś w sposób przekonywujący w twoim liście do Anny z 16 maja.

Zastanawiasz się, jak wyglądało moje dzieciństwo. Tak jak Ty, byłam „obca” dla każdego członka mojej rodziny. Dziś wiem na pewno, że byłam dzieckiem niechcianym, odrzuconym od momentu poczęcia, nigdy nie kochanym, całkowicie zaniedbywanym emocjonalnie i wykorzystywanym przez innych dla ich własnych potrzeb. Przede wszystkim jednak byłam okłamywana, dorastałam w świecie wielkiej hipokryzji. Moi rodzice – oboje kompletnie nieświadomi swoich prawdziwych uczuć – stwarzali pozory, że mnie bardzo kochają a ja wierzyłam w to (ponieważ tak mocno potrzebowałam tej iluzji) przez ponad 40 lat mojego życia, aż do momentu, w którym zaczęłam domyślać się prawdy ukrytej pod ich pozorami, której prawdopodobnie nawet oni sami nie byli świadomi.

Wprawdzie domyślać się nie znaczy jeszcze, że jest się pewnym tego, ale był to początek. Zajęło mi to przeszło 20 lat aby pozbyć się mojego zaprzeczania, ponieważ byłam sama z wiedzą o moim ciele i moich snach, a mur zaprzeczenia otaczał mnie wszędzie gdzie bym nie otworzyła moich ust.

Pisanie i malowanie były jedynym sposobem na to abym mogła kontynuować moje poszukiwania unikając jednocześnie obrażania mnie i „karania” za to, że jestem mąciwodą.

Reakcje jakie wywoływało moje pisanie uzmysłowiły mi, że to, co odkryłam u siebie, dotyczyło także innych osób. Poczułam się wtedy mniej samotna. Rozpoczęłam pracę z grupami młodych rodziców, i cały czas widziałam jak powtarza się ten sam schemat, to znaczy emocjonalna ślepota rodziców lękających się konfrontacji z traumatycznymi doświadczeniami z własnej przeszłości i nieświadomie przenoszących je na swoje własne dzieci.

A teraz czytamy o tym wspólnie na tym forum. Tak więc po raz pierwszy w moim życiu nie czuję się już wyobcowana, czuję, że należę do grupy ludzi tak myślących jak ja, których nie muszę przekonywać, informować, potrząsać, aby się obudzili. Jestem tutaj z ludźmi, którzy nie boją się tego, co mówię, którzy rozumieją mnie, ponieważ doświadczyli tego samego panicznego strachu, którzy opowiadają tyle historii, które wzruszają mnie głęboko, i z którymi mogę otwarcie rozmawiać tak jak tego zawsze chciałam ale nigdy nie miałam takiej możliwości.

To przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Sądziłam, że swobodna rozmowa o własnych uczuciach, bez stosowania dobrze znanych mechanizmów obronnych jest możliwa jedynie w snach albo na innej planecie. A teraz, niespodziewanie stało się to realne. Trudno uwierzyć!

Dlatego proszę, nie traktujcie mnie jak guru: bo to znowu postawiłoby mnie w takiej szczególnej sytuacji w której nie chcę się ponownie znaleźć.

Ja nie jestem Waszym nauczycielem ani liderem, nie daję żadnych rad ani nic Wam nie narzucam; nie jestem Waszą matką ani babcią.

Jestem Alicją, siostrą, która czuje ból, tak jak Toril, siostra Benta, która może mu powiedzieć: wiem, o czym mówisz, znam tatę i mamę oraz ich odpowiedzi jakie nam dawali, ponieważ wreszcie potrafię współczuć. Bent może powiedzieć to samo do Toril.

Tutaj, to nie ja jestem autorem; jestem tak samo jak Wy osobą, która tak jak Wy doświadczyła w dzieciństwie przerażenia i która cieszy się, kiedy widzi, że to co piszecie po angielsku, niemiecku czy w innym języku nie będzie chińszczyzną dla innych.

Czy możecie wyobrazić sobie, że takie uczucie miałam przez całe moje życie aż do niedawna? Dziękuję Wam wszystkim za to, że jesteście.
żródło

Jak rozpowszechniać Pani twórczość?
Niedziela, 16 marca 2008

Poświęcam swój czas na rozpowszechnianie Pani twórczości, aby zaoszczędzić innym bólu zamętu, których doświadczyłem od własnej rodziny.

Do kogo powinienem dotrzeć z książką (najważniejsze byłyby chyba osoby na stanowiskach związanych z władzą, np. policjanci i politycy)?

W jaki sposób rozpowszechniać informacje? Czy mam docierać z nimi do szkół? Do akademii wojskowych?

AM: Ludzie na stanowiskach nie pomogą Panu; ich władza jest dla nich najważniejsza bo boją się prawdy i własnych lęków, które kryją się za tą władzą. Jeśli jednak ma Pan dość czasu, może Pan wydrukować moje ulotki (są bezpłatne) i rozsyłać je do szkół, organizacji, które twierdzą, że niosą pomoc dzieciom, do pielęgniarek i lekarzy, a także do wszystkich tych miejsc, gdzie może Pan liczyć na to, że Pana informacje wzbudzą zainteresowanie, ciekawość lub nawet chęć wysłuchania tych informacji, o których nigdy tam nie słyszano wcześniej.
żródło

Wczesne objawy choroby Alzheimera i czarna pedagogika
Sobota, 27 stycznia 2007

Droga Alicjo,

Przeczytałem właśnie “Bunt Ciała” (The Body Never Lies), odkrywając w trakcie lektury wiele wnikliwych spostrzeżeń, które bardzo pomagają mi w wyjaśnieniu, dlaczego izoluję się, dlaczego napad mnie niepokój i właściwie dlaczego czuję do siebie wstręt. Moje pytanie dotyczy jednak jednej z moich sióstr, 55-letniej kobiety, u której rok temu stwierdzono chorobę Alzheimera. Osoba ta doświadczyła „szczególnego traktowania” ze strony moich rodziców, jak sądzę dlatego, że jako małe dziecko była bardzo niespokojna. Moja siostra stała się dla rodziców kozłem ofiarnym, pozostając w tej roli przez całe swoje dzieciństwo aż do wieku dorosłego. Obwiniano ją za liczne rzeczy, w tym za alkoholizm mojego ojca. Matka często otwarcie mówiła o niej, że jest okropnym dzieckiem, „którego nigdy nie można zadowolić”, powtarzając aż do znudzenia, jak oboje rodzice napełniali butelki po wodzie sodowej mlekiem w proszku, „żeby się w końcu zamknęła”. O ile wiem, na chorobę Alzheimera nie cierpiał nigdy żaden inny członek rodziny. Zastanawiałem się, czy wierzy Pani, że jest możliwe, aby ta straszna choroba była wynikiem okrutnego wychowania?

Dziękuję za Pani wspaniałą książkę. Będę starał się zdobyć inne Pani książki.

Pozdrawiam,
C. F., Australia

AM: Nie mam najmniejszej wątpliwości, że choroba Alzheimera to ucieczka od wspomnień bolesnego dzieciństwa, które coraz częściej pojawiają się u starszych osób ponieważ z wiekiem słabnie opór, który blokuje pamiętanie prawdy. Lepsze zrozumienie tego będzie Panu bardzo pomocne.
żródło

Jak szukać dobrego terapeuty - czytaj

Tak byliśmy "kochani" - czytaj
Nienawiść - Alice Miller po polsku
Skutki przemocy i zaniedbań - czytaj
Dotyk - czytaj


WIERSZ z Forum Alice Miller - czytaj


sobota, 14 listopada 2015

ANKIETA - WYKORZYSTYWANIE SEKSUALNE W DZIECIŃSTWIE

Witam jestem studentką III r. resocjalizacji i piszę pracę licencjacką na temat : Molestowanie seksualne w dzieciństwie a wpływ na dalszy rozwój człowieka" Moja prośba jest następująca chodzi czy ktoś z państwa lub znajomych był molestowany w dzieciństwie . Mogę się domyślać ,że to jest bardzo ciężki dla Państwa temat . Ale może ktoś z Państwa chciałby wypełnić, która jest ANONIMOWA i wyniki będą dostępne dla mojej osoby. Bardzo proszę o pomoc. Podaję link do ankiety http://www.ankietka.pl/ankieta/205385/molestowanie...

środa, 16 września 2015

Żłobki, przedszkola, szkoły i socjalizacja

O socjalizacji dzieci - słowa Gabor Mate’ – „dzieci nie socjalizuje się przez zabawę z rówieśnikami”

Gabor Mate’ mówi tak:
..”Potrafisz socjalizować jak wiesz, kim jesteś i umiesz szanować indywidualność i odmienność innych…” - i to nazywa się socjalizacja.


Dwulatek potrzebuje dojrzewania a nie socjalizacji i nie należy sądzić też, że pchając dzieci na wysoką wodę sprawimy tym, że staną się one niezależne.

Niezależność nie wymaga żadnego treningu. Niezależność pojawia się spontanicznie.

Każde stworzenie w naturze dąży do niezależności. Muszą one dążyć do tego, ponieważ od tego zależy ich przetrwanie.

Niezależność to naturalny etap natury.
Najpierw jest przywiązanie, jako podstawa całej reszty.
Przywiązanie do rodziców/dorosłych spełniających ich role trwa w nas całe życie a potem pojawia się uczucie własnej odrębności, indywidualizacja i możesz funkcjonować, jako osobna osoba. I wtedy pojawia się szacunek dla odrębności innych.

Te fazy następują kolejno po sobie.

Dzieje się to spontanicznie i jedyne, co musimy zrobić to zaspokoić potrzebę przywiązania się dziecka.

Przywiązanie, indywidualizacja, socjalizacja pojawią się naturalnie.

Za bardzo chcemy uniezależniać nasze dzieci i wypychamy je za wcześnie w świat. Chcemy je na siłę za wcześnie socjalizować i stawiamy „wóz przed koniem”

Natura tak nie działa.

Szkoły powinny uwzględniać kwestię przywiązania. Jeżeli nasze dzieci będą spędzały większą ilość czasu w żłobkach, przedszkolach i szkołach należy upewnić się czy te instytucje uwzględniają potrzebę przywiązania dzieci w przeciwnym razie będą wspierać orientację na przywiązanie dzieci do rówieśników.

Badania w USA pokazały, że dzieci w przedszkolach mają wyższy poziom hormonów stresu niż dzieci pozostające w domach.

Zapisujemy dzieci do takich tylko przedszkoli, gdzie będą one mogły nawiązać dobre więzi z dobrymi dorosłymi a nie rówieśnikami.

W przedszkolach musi być wystarczająca ilość dorosłych, z którymi dzieci będą mogły nawiązać więź, muszą przywiązać się do dorosłych, a nie od razu do swoich rówieśników, i o to właśnie chodzi o przywiązanie dzieci w pierwszej kolejności do dobrych dorosłych.
I jeżeli dzieci spędzają więcej czasu z dala od nas rodziców, to po pierwsze upewnijmy się, że są w miejscach gdzie mogą przywiązać się do dobrego dorosłego.

Po drugie, gdy widzimy je tylko wieczorem nie myślmy sobie, że one są nadal naszymi dziećmi, bo nie są, nie mają jak nawiązać więzi z nami.

Musimy je do siebie przyciągnąć.

Gordon mówi ..”przyciągnij je do siebie, zanim im wskażesz właściwą drogę”,,, weź je pod swoje skrzydła, spędź z nimi czas, choćby rano, wstań 10 minut wcześniej, żeby być z nimi, zamiast spieszyć się do pracy.

Miej czas dla nich, bo w przeciwnym razie je stracisz:
- wspólne posiłki, wakacje,

- nie stosuj dyscypliny, bo podkopujesz swoją relacje z nimi, więź przywiązania.

Przywiązanie to najważniejsza i jedyna podstawa rozwoju dziecka, więc każda metoda dyscyplinowania, to przywiązanie podkopuje i również ten cel, jakim jest zdrowy rozwój dziecka ..."

niedziela, 7 czerwca 2015

Czy ta wiedza jest nam potrzebna kiedy wybieramy sobie partnera lub partnerkę?


Kiedy zakochujemy się w kimś to interesuje nas ta wiedza:


- z jakiej rodziny ta osoba pochodzi? --- czytaj 
- jak ta osoba była kochana przez ojca i matkę? - czytaj 


- jakie zmiany mogły zajść w jej w mózgu? - czytaj


- czy ta osoba jest świadoma powyższego
- czy ta osoba pracowała nad sobą? - czytaj 
- czy jesteśmy powierzchowni czy chcemy zrozumieć siebie i partnera? - czytaj 

Czy bez tej wiedzy można mieć satysfakcjonujące i zdrowe relacje damsko - męskie, przyjacielskie i koleżeńskie?

Czy nie rozumiejąc siebie  można zrozumieć drugiego człowieka?

Jesteśmy powierzchowni, zamknięci na nową wiedzę i zafiksowani na seksie - czytaj 

A bez tej wiedzy życie okazuje się być tak  "piękne" ---- czytaj



Zaburzenia osobowości - czytaj

OBJAWIAM... - Kampania Przeciwko Przemocy

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Co działo się w mózgach dzisiejszych dorosłych jak byli dziećmi i co dzieje się w mózgach dzisiejszych dzieci.


..."Po raz pierwszy zastosowano obrazowanie mózgu, aby zbadać wpływ przemocy w rodzinie na rozwój emocjonalny dzieci. – Okazało się, że narażenie dzieci na skutki gniewu dorosłych mogą stanowić podstawę neurobiologicznego czynnika ryzyka, zwiększając ich podatność na późniejsze problemy ze zdrowiem psychicznym – powiedział Eamon McCrory z University College London. – Zwłaszcza lęk i depresja w wieku dorosłym są często wynikiem złego traktowania w dzieciństwie..." - czytaj dalej
..."Zaniedbywanie dziecka i stosowanie wobec niego przemocy wywołuje silny stres, który może hamować u niego rozwój hipokampa, czyli struktury mózgu odpowiedzialnej za pamięć - wynika z badań opublikowanych w piśmie "Proceedings of the National Academy of Sciences"..."  - czytaj dalej 
..."Wszystko, co dzieje się we wczesnym dzieciństwie, zapisuje się w mózgu najmocniej. Grozi nam więc, że tworząc na masową skalę żłobki, wychowamy pokolenie z problemami - żyjące w lęku, pozbawione empatii, podatne na uzależnienia, manipulujące, pozbawione zaufania do siebie i innych..." - czytaj
..."Chłodna emocjonalnie, despotyczna czy niedostrojona do potrzeb chłopca matka (która np. nie rozumie jego potrzeb, gdyż spędza z nim mało czasu) w znacznie większym stopniu utrudni chłopcu rozwój emocjonalny i przyszłe relacje z ludźmi, niż dzieje się to w przypadku dziewczynki...."- czytaj dalej 




  • Przemoc a rozwijający się mózg dziecka - wysłuchaj
  • Taka rzeczywistość w 4 ścinach - czytaj
  • Skutki przemocy - czytaj
  • Rodzic może się zmienić - czytaj 

sobota, 25 kwietnia 2015

Jestem silną kobietą i nie mogę znaleźć partnera........

.....tak powiedziała jedna z kobiet obecnych na sali ..........


Refleksje po wykładzie Wojciecha Eichelbergera o kobietach w życiu mężczyzn w dniu dzisiejszym 25.04.2015 w Poznaniu.

Jedna z kobiet poruszyła również temat przemocy mężczyzn wobec kobiet, więc, oczywiście, nie mogłam NIE! zabrać głosu. 
A jaka była reakcja obecnych (prawie same kobiety) na moją wypowiedź? 
Taka sama jak 2 lata temu na konferencji w Poznaniu. Chciałam wypowiedzieć się jeszcze na temat relacji damsko-męskich i podniosłam rękę do góry ale tym wzbudziłam wielkie przerażenie i niechęć obecnych na sali więc, oczywiście, mikrofon już nie dotarł do mnie! 

Ludzie nie chcą słuchać prawdy, ludzie są zamknięci na nową wiedzę, ludzie są przerażająco powierzchowni, ludzie odrzucają to, czego nie wiedzą i chcą pozostać tylko ze swoją starą ograniczoną wiedzą i pomyśleć, że jesteśmy już w XXI wieku!

Kobiety są zarozumiałe i przekonane, że są „święte” a mężczyźni, że mieli wspaniałe, kochające matki – to jest straszne, bo następne pokolenia dzieci znowu nie będą chronione przed przemocą ze strony matek i innych kobiet.

Nie potrafię przytoczyć całej anegdoty, którą opowiedział Wojciech Eichelberger, jako odpowiedź na pytanie zadane mu przez jedną z obecnych na sali kobiet: 
.."dlaczego spotyka ona na swojej drodze tylko samych popaprańców.."
ale koniec był taki bardzo prosty, jasny, logiczny i zrozumiały:
  ..."bo gówno lgnie [albo przyciąga, nie pamiętam teraz dokładnie] gówno a złoto przyciąga złoto". 
To nie tylko na drodze kobiet stają sami popaprańcy, ale również na drodze mężczyzn stają same popaprane, mniej lub bardziej, kobiety, bo każdy z nas, kobiety i mężczyźni tak byli kochani jak byli mali.

Ja słowo „gówno” zastąpiłabym słowem „nieświadomi problemów wyniesionych z własnych rodzin” [idealzujący rodziców i własne dzieciństweo] a „złoto” zastąpiłabym słowem „świadomych problemów wyniesionych z własnych rodzin", którzy są w trakcie pracy, żeby stać się VIP-ami lub już nimi się stali [Jacek Masłowski tak ich nazywa w swoim wywiadzie].Każdy psychoterapeuta wie, że zniszczyć psychikę dziecka przemocą i zaniedbaniami jest bardzo łatwo, ale naprawić ją mało komu się to udaje.

Mamy, więc dużo „gówna”, jak to nazwano w anegdocie, i bardzo, ale to bardzo mało „złota.

To „gówno” wychowało sie w rękach kobiet a nie mężczyzn, więc to kobiety sprawiają, że kobietom trudno znaleźć fajnych i niepopapranych mężczyzn. 

Myślę, że na dzień dzisiejszy VIP-ów jest tak mało, że nie są w stanie odnaleźć się nawzajme w tym chorym "gównianym" świecie i muszą pozostać singlami/singielkami.

O konferencji w Poznaniu.

Padło też pytanie o islam. W Polsce mamy wyobrażenie, że kobiety w krajach arabskich siedzą tylko przy garach i nic więcej a tam są też takie kobiety i taki jest prawdziwy islam.  A jeżeli chodzi o przemoc to Arabki nie są lepsze od innych kobiet jako matki i te co sprawują opiekę nad dziećmi: nianie, przedszkolanki i jako partnerki.

Polecany post

Choroby psychiczne a przemoc doświadczona w dzieciństwie.