sobota, 12 grudnia 2015

Wiersz z FORUM Alice Miller

Autorka wiersza dziękuje Alice Miller za jej książki.

Moje życie

W obronie dziewczynki, którą kiedyś byłam...

Próbowałam udawać, że wszystko jest świetnie
Czy dla dobra dla dzieci
Choć w głowie mętlik?! 

Schowaj myśli głęboko, udaj, że wszystko gra
Skończ już te debaty, tylko tracisz czas
O kłótniach też zapomnieć masz

Dziś jest nowy dzień, a na karku trzydziestka
Starała się jak mogła i za wymówką
Idzie kolejna wymówka...

Lecz Boże, ta tkwiąca we mnie dziewczynka
Chce, by sprawiedliwości stało się za dość...
„Hej, ujmij się za nami
Wiesz, jak nam życie dało w kość” 

„Jestem w tobie i drogę ci wskażę...
Zdejmij tylko tę maskę, a ja się pokażę” 

„Stawiałam jej czoła, na ile umiałam
Walczyłam o niesprawiedliwość, która na nas spadła
Dzisiaj jest inaczej
Jej władza przepadła” 

„Już nas nie skrzywdzi
ostrym słowem i tym pasem...
Na jej łaskę nie jesteśmy już zdane
Koniec z siniakami”

„Czy nie masz już dość tego udawania...
Chodźmy, dłużej nie czekajmy
Powiedz jej, co czujesz... szybko, bez wahania
I drzwi za nią prędko zatrzaśnijmy"

Dobrze się dogadują, niejeden by rzekł
Ale przypatrz się, spójrz w nasze oczy
Coś się w nich nie zgadza
Ciała kłamać nie nauczysz

W końcu, jak to bywa, kropla czarę przelała
Zaprzeczanie, wyparcie – czas na pożegania
Mała słodka dziewczynka, która szans nie miała
Ujmę się za każdą z twych wylanych łez 

Czy wybaczysz, że zajęło mi to lat trzydzieści pięć...
Zaniedbanie, znęcanie, których doświadczyłaś
Jestem twoim świadkiem, zrzucam maskę trwogi
Dziękuję ci za cierpliwość 
I wskazanie drogi

„Rozgrzebujesz dzieciństwo” matka mi mówiła...
Cała ona, nie ponosi żadnej odpowiedzialności
Gdyby mogła czas odwrócić – nic by nie zmieniła...

A ty, mała dziewczynko, która we mnie mieszkasz
Chciałabym być ci matką, jakiej nigdy nie miałaś
Objąć cię ramieniem i smutki odegnać

Chcę wrócić do dzieciństwa i wyjaśniać ci świat
Objęć i pocałunków zapewnić ci grad
Słuchać, co masz mi do powiedzenia
Pytać, jak było w szkole
I jak minął ci dzień?

Chcę wrócić i na treningi zawsze cię zabierać
Koić twój niepokój
I przeganiać troski
Czeka cię zabawa, gdy wyjdziemy z domu

Nie tylko wezmę cię ze sobą,
Lecz zrobię to chętnie
Niedzielne zakupy?
No pewnie! 

Całkowity brak opieki
I wrzący gniew matki
Dzięki Bogu to skończone
Udało się uciec z tej matni
_______________________

Jestem dorosłą kobietą
Ale mała dziewczynka mieszka na serca dnie
Zrobię wszystko, by ją chronić
Tak jak ona ochroniła mnie
Kroczymy tą drogą razem, we dwie

JS - źródło
___________________________________ 


List od T.
z 17 sierpnia 2005

Droga Alice,

W zeszłym tygodniu kupiłam twoją książkę („Bunt ciała”) i właśnie ją skończyłam. DZZIĘKUJĘ TOBIE !!!!!!. Po wielu terapiach i po przeczytaniu 100 różnych książek, ty jesteś tą PIERWSZĄ osobą , która miała pozytywny wpływ na to aby całkowicie otworzyć mi oczy i przypomnieć mi, że pozwalanie sobie na to aby okazywać moje prawdziwe uczucia nie jest nienormalne ani też egoistyczne.

Ja tylko żałuję, że nie posiadam wyższego wykształcenia psychologicznego, bo wtedy mogłabym wykorzystać moje 54 lata poszukiwań i nauki, aby pomagać innym. Wiele osób ma potrzebę poznania tego, o czym piszesz w twoich fantastycznych książkach. Prania mózgu doświadczyło wielu z nas a to po to abyśmy nie zbliżyli się zbytnio do tych ciemności. Dzięki Bogu są osoby takie jak ty, które rozumieją i mają dar udzielenia alternatywnej odpowiedzi, która w 100% ma sens. 

Tak, ja byłam wykorzystywana przez ojczyma trwało to od 5 roku mojego życia do 13 a moja matka była zimna i obojętna na to. O Boże, chciałabym pomóc innym.

Bez względu na to, dziękuję tobie bardzo za to co te 207 stron, tak niesamowitej wnikliwości, zrobiło dla mnie !!!! Jesteś wspaniała !!!!

z poważaniem
T. 


AM. do T: dziękuję za twój list, nie potrzebujesz tytułu psychologa aby rozpowszechniać wiedzę którą zdobyłaś dzięki odkryciu twojej prawdziwej przeszłości, to właśnie ta wiedza jest najbardziej potrzebna ale też i bardzo rzadko spotykana a nie ta wiedza wyuczona na uniwersytetach.- źródło

____________________________________


Moje ciało pyta: „Dlaczego mi nie ufasz?

z 29 października 2005

Droga Alice,

Otrzymałaś wiele listów z podziękowaniami za twoją pracę i twoje książki a to jest następny taki list: Tak jak inni czuli potrzebę napisania do ciebie osobiście, ja czuję dokładnie taką samą ponieważ twoja twórczość robi, zrobiła i znaczy dla mnie bardzo wiele.

Na początku tego roku poszłam do pierwszego w moim życiu terapeuty, ponieważ byłam w depresji oraz w stresie związanym z moimi chorobami, które występowały przez cały czas, kiedy byłam już dorosła i coraz bardziej zaczynam rozumieć też moje dzieciństwo (Mam 39 lat). Mój terapeuta nie zgadzał się z moim punktem widzenia, że to wszystko to była moja wina (tak myślałam bo to z punktu widzenia religii). Mój terapeuta zachęcił mnie do przeczytania książki pt. „ Dramat bycia dzieckiem”, aby następnie móc porozmawiać o tym, jakie to ma znaczenie dla mnie i czy okaże się ona przydatna. 

Książka i tygodniowe wsparcie mojego terapeuty całkowicie zmieniły moje życie i teraz zdaję sobie sprawę, że inaczej rozumiem to wszystko dzięki twoim książkom i mam ogromne szczęście, że znalazłam terapeutę który jest moim „wspierającym świadkiem”, który pomaga mi w moim zdrowieniu.

Moje wspomnienia z fizycznego i seksualnego wykorzystywania (co do tego ostatniego byłam całkowicie przekonana, że to moja wina) stopniowo zaczynają się ukierunkowywać i mój terapeuta cały czas mi powtarza, że muszę PRZEZYWAĆ je jako małe dziecko jakim byłam kiedyś a nie jako osoba dorosła taka jaka jestem teraz. 

Przeczytałam kilka twoich książek i muszę jeszcze przeczytać następne, ponieważ są one pocieszeniem i wsparciem podczas samodzielnej terapii. Największym wsparciem dla mnie jest „Bunt ciała” ta książka otworzyła mój umysłu na pojęcie samozdrowienia poprzez wsłuchiwanie się w siebie samą. Poprzez lekturę tych książek moje ciało najpierw zaczęło szeptać poczym w końcu zaczęło KRZYCZEĆ – „dlaczego mi nie ufasz?” Uświadomiłam sobie, kiedy w końcu posłuchałam mojego ciała, że wypisywane mi leki antydepresyjne i codzienne spożywanie alkoholu powstrzymywały moje zdrowienie a ciało prosiło o szansę aby pokazać mi jak z tego wyjść. Zajęło mi to klika tygodni, aby podjąć decyzję, ale dzięki wsparciu mojego terapeuty, który był przekonany, że moja decyzja była rozsądna chociaż niezgodna z zaleceniami mojego Lekarza przestałam brać lekarstwa i zmniejszyłam spożycie alkoholu. To jest cały czas tylko początek mojego zdrowienia ale słuchając mojego ciała dało mi ono odwagę aby spróbować i ja chcę teraz PRZEZYWAC jak dziecko ten okres a nie rozumieć go tylko intelektualnie tak jak to ma miejsce teraz. Mój terapeuta będzie przy mnie podczas mojego zdrowienia i będzie mnie wspierał tak abym przy jego pomocy nie brała leków. Czuję, ze nie potrzebuję lekarstw ponieważ nie czuję już tyle złości do siebie samej tylko jest to po prostu zwykła złość. Zaczęłam czuć ogromną złość w stosunku do moich rodziców i innych krewnych (już nieżyjących) a złość która ma swoich sprawców jest o wiele mniej szkodliwa dla mnie.

Dziękuję tobie bardzo za twoją książkę, szczególnie za „Bunt ciała”, która dała mi odwagę abym posłuchała siebie i zadecydowała, żeby wyzdrowieć. Uważam, że spojrzenie z innej strony na depresję będzie dobre, jeżeli przelotne spojrzenia nie są nic innego jak coś co mija !

To straszne pomyśleć co by się ze mną stało gdybym nie miała tego szczęścia, żeby spotkać takiego zwolennika twoich książek bo wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej - to wygląda na to że miałam szczęście !! 

Możesz opublikować mój list na twojej stronie jeżeli może to być przydatne dla innych czytelników, dla mnie te listy i odpowiedzi są bardzo przydatne.

Z poważaniem
LS


AM. bardzo dziękuje za twój list. Będzie on przydatny dla innych i opublikujemy go zaraz, twój terapeuta widać, że się nie boi twoich emocji, więc będzie wstanie pomóc tobie w odstawieniu lekarstw, masz naprawdę szczęście. - źródło

___________________________

Wczesne objawy choroby Alzheimera i czarna pedagogika
Sobota, 27 stycznia 2007

Droga Alicjo,

Przeczytałem właśnie “Bunt Ciała” (The Body Never Lies), odkrywając w trakcie lektury wiele wnikliwych spostrzeżeń, które bardzo pomagają mi w wyjaśnieniu, dlaczego izoluję się, dlaczego napad mnie niepokój i właściwie dlaczego czuję do siebie wstręt. Moje pytanie dotyczy jednak jednej z moich sióstr, 55-letniej kobiety, u której rok temu stwierdzono chorobę Alzheimera. Osoba ta doświadczyła „szczególnego traktowania” ze strony moich rodziców, jak sądzę dlatego, że jako małe dziecko była bardzo niespokojna. Moja siostra stała się dla rodziców kozłem ofiarnym, pozostając w tej roli przez całe swoje dzieciństwo aż do wieku dorosłego. Obwiniano ją za liczne rzeczy, w tym za alkoholizm mojego ojca. Matka często otwarcie mówiła o niej, że jest okropnym dzieckiem, „którego nigdy nie można zadowolić”, powtarzając aż do znudzenia, jak oboje rodzice napełniali butelki po wodzie sodowej mlekiem w proszku, „żeby się w końcu zamknęła”. O ile wiem, na chorobę Alzheimera nie cierpiał nigdy żaden inny członek rodziny. Zastanawiałem się, czy wierzy Pani, że jest możliwe, aby ta straszna choroba była wynikiem okrutnego wychowania?

Dziękuję za Pani wspaniałą książkę. Będę starał się zdobyć inne Pani książki.

Pozdrawiam, 
C. F., Australia 


AM: Nie mam najmniejszej wątpliwości, że choroba Alzheimera to ucieczka od wspomnień bolesnego dzieciństwa, które coraz częściej pojawiają się u starszych osób ponieważ z wiekiem słabnie opór, który blokuje pamiętanie prawdy. Lepsze zrozumienie tego będzie Panu bardzo pomocne.- źródło

_____________________________


Dziękuję

środa 1 października 2008

Droga Alice Miller,

To dla mnie ważne, żeby do Pani napisać ponieważ przypuszczam, że z powodu obecnych angielskojęzycznych listów od czytelników musi to być dla Pani trudny okres. Myśl, że jest Pani osobiście atakowana i zniesławiana – po tym wszystkim czego Pani dokonała! – boli i oburza. Właśnie dlatego odczuwam potrzebę, żeby Pani podziękować. Podziękować za to, że mogłam uratować swoje życie, a przynajmniej pracuję nad tym.

Musiałam przejść długą drogę. Kiedy byłam mała, moja matka drwiła ze mnie jako „trochę głupiej”. Podżegała także moją starszą siostrę, żeby razem z nią żartowała sobie Se mnie.

I tak śpiewały na przykład w samochodzie piosenki typu: „M. ma śmierdzące nogi, M. ma śmierdzące nogi”. 

Każde moje osiągnięcie było umniejszane, każdy wyraz spontanicznej radości życia niszczony. Każdy błąd, każda niezdarność rozdmuchana do rangi dramatu, były rozczarowaniem dla mojej matki, która ponoć tak mnie kochała.

To że później w szkole uchodziłam za bardzo zdolną nie liczyło się. To nie były żadne osiągnięcia a jedynie szczęście. Do tego byłam również zbyt leniwa. Kiedy teraz myślę o swoim dzieciństwie, odczuwam jedynie wściekłość, nienawiść i zwątpienie. Na szczęście, nareszcie!! 

Ponieważ przez wiele lat moje własne uczucia nic dla mnie nie znaczyły, natomiast te mojej matki, mojej tak godnej współczucia matki, były na pierwszym miejscu.

Moja matka, która zachowywała się jakby miała zemdleć, albo umrzeć, kiedy ja albo moja siostra nie robiłyśmy, czego chciała. 

Moja matka, która zakomunikowała mi śmierć mojego ojca – zginął w wypadku, kiedy miałam piętnaście lat – w ten sposób: „Twój ojciec nie żyje. Tylko nie zaczynaj teraz ryczeć!”

Było wcześnie rano i leżałam jeszcze w łóżku, a ona stała w progu. 

Mój ojciec też nie pomagał mi w relacji z matką. Był odpychającym, niszczycielskim alkoholikiem. 

Dopiero niedawno okazało się, że wykorzystywał moją siostrę. A moja siostra, pięć lat starsza ode mnie, mnie.

Nie chcę teraz już o tym pisać, gdyż ważna jest dla mnie jedna rzecz: Chociaż (właściwie: ponieważ) moje dzieciństwo było jednym okropnym, przerażającym koszmarem i latami cierpiałam z powodu mojego dzieciństwa na depresje, od szesnastego do trzydziestego roku życia dokuczało mi w ciągu dnia tak okropne zmęczenie, że godzinami mogłam tylko leżeć w łóżku albo na sofie. Pomimo tego przez kilkadziesiąt lat nigdy nie odczuwałam współczucia dla siebie i dla dziecka którym byłam. 

Zawsze jedynie dla tego pozbawionego uczuć, egocentrycznego, wyzyskującego potwora, który był moją matką.

I bez Pani, Pani książek i strony internetowej nigdy nie udałoby mi się, chociaż częściowo, uwolnić się od tego. Upewniła mnie Pani w tym, aby ufać własnym uczuciom. Zaufać w ogóle sobie i szanować swoje uczucia. Nie walczyć z nimi, kiedy czuję tylko wściekłość i nienawiść do moich rodziców. Nie zmuszać się do odczuwania miłości, której nie ma. Jak mogłaby ona być po tym wszystkim. To jest takie oczywiste i logiczne. Ale nigdy nie udałoby mi się dostrzec i poczuć tej oczywistej prawdy bez Pani. 

Kiedy ludzie piszą tutaj, że z Pani pomocą mogli uwolnić się od skutków okropnego dzieciństwa, odpowiada Pani często, że piszący właściwie sami się uwolnili. I oczywiście zgadza się to o tyle, że jest to praca, której nie można wykonać za kogoś. Ale prawdą jest też fakt, że ani mnie ani, jestem tego pewna, wielu innym osobom, bardzo wielu, nie udałoby się to bez Pani: bez Pani książek, bez Pani strony internetowej z listami czytelników, bez Pani całej twórczości.

W jednej książce z lat siedemdziesiątych przeczytałam zdanie, które brzmiało mniej więcej: „Historia dzieciństwa jest koszmarem, z którego właśnie się budzimy.” Nie wiem, czy to prawda, że ludzkość budzi się z tego snu, to byłoby piękne. Ale jedno wiem na pewno:

Jeżeli ktokolwiek przyczynił się do tego, że pojedyncze jednostki mogły się obudzić z tego koszmaru, to właśnie Pani. Pani bardziej niż jakikolwiek inny człowiek na świecie. 

Jakie to niewiarygodne, niebywałe osiągnięcie. I pozostanie nim na zawsze, bez względu na konflikty i ludzkie rozczarowanie, które mogą Panią w tej chwili dręczyć. 

Jestem Pani tak niesamowicie wdzięczna. 

Bardzo, bardzo dziękuje i wszystkiego najlepszego!! M. 

AM: Dziękuję Pani serdecznie za list i jest to dla mnie miłe kiedy słyszę, że moje książki pomogły Pani otworzyć oczy na okrucieństwo i obłudę jakich doświadczyła Pani w dzieciństwie. To, że pomimo wszystko, udało się Pani zrozumieć i odzyskać empatię, jest dowodem na to, że Pani życie rzeczywiście zostało uratowane – pomimo tego wszystkiego czego Pani doświadczyła. Udaje się to jedynie niewielu. Kampanie prowadzone, od czasu do czasu, przeciwko mnie, atakujące mnie 

osobiście, nie mają właściwie wiele wspólnego z moją osobą, a są one wyrazem tłumionej, przez lata, złości na własnych rodziców, która zostaje odblokowana podczas czytania moich książek. Kiedy tą ogromną wściekłość można skierować na mnie i nadal podtrzymywać zaprzeczanie, to dzięki temu zaoszczędza się rodziców. Nie mogę temu zapobiec. Alternatywą byłoby milczenie, milczące tolerowanie srogiego i złego zachowania sprawców, ponieważ oni sami kiedyś jako dzieci byli ofiarami, ale tolerowanie tego uważam za niewłaściwe, ponieważ oni nie są już dziećmi. 
Wprawdzie wiem dlaczego oni stali się ludźmi ślepo nienawidzącymi, ale nie chcę się nad nimi litować, ponieważ oni powinni pokazać swoją nienawiść, oczywiście również takie reakcje znajdują się w moich książkach, ponieważ te książki nie idą na ustępstwa obłudzie. Cieszę się, że zrozumiała to Pani i życzę dalszych sukcesów w Pani własnej odkrywczej podróży.- źródło

_______________________________ 

Zaburzenia osobowości

Piątek, 13 czerwca 2008

Witam ,

na początku chcę podziękować za Pani twórczość: miała ona i nadal ma kluczowe znaczenie dla mojego rozwoju jako człowieka.

Pytanie, które chcę zadać, brzmi: czy istnieją faktycznie zaburzenia osobowości? To znaczy genetyczne zaburzenia osobowości? Czy też zaburzenia osobowości są wynikiem przemocy emocjonalnej i fizycznej? 

Przez pierwszych pięć lat mojego życia byłam bardzo zaniedbywana . Regularnie z przerwami doświadczałam przemocy ze strony matki, której wyraźnie brakowało empatii w zrozumieniu potrzeb jej własnych dzieci. Czy jest to możliwe, aby moja matka miała genetyczny problem, który uniemożliwiał jej odczuwanie empatii do własnych dzieci, czy też, powtórzę, jest to spowodowane zachowaniem jej rodziców, którzy pozbawieni byli zdolności odczuwania empatii w stosunku do niej? Zdaję sobie sprawę z czynników kulturowych, które tworzą „czarną pedagogikę”, o której wielokrotnie wspominała Pani w swojej twórczości, chciałabym jednak zrozumieć genetyczne uwarunkowania tych problemów w oparciu o Pani wiedzę.

Jeszcze raz dziękuję za Pani twórczość. Świat z całą pewnością powinien wiedzieć, w jaki sposób kochać swoje dzieci aby charakteryzowały się one niezależnością emocjonalną i moim zdaniem Pani twórczość stanowi ważny wkład w osiągnięcie tego celu.

Z najlepszymi życzeniami, 

J. L. 


AM: Pyta Pani: “czy zaburzenia osobowości są wynikiem przemocy emocjonalnej i fizycznej?” Moja odpowiedź brzmi: TAK. Przede wszystkim fakt ich ZAPRZECZANIA. Pisałam o tym problemie we wszystkich moich ostatnich książkach - źródło

____________________________________ 

Zaprzestać milczenia
Czwartek 12 listopada 2009 

Droga Dr Miller 

Jestem psychoterapeutą, 61 lat, pracuje w Marbella (Málaga) od 1990 r. w moim prywatnym gabinecie. Ze względu na moją dość dobrą znajomość kilku językach, udzielam terapii ludziom z wielu krajów, dorosłym, ale także dzieciom. Uczyłam się psychoanalizy, terapii rodzinnej i psychodramy po ukończeniu studiów i opracowałam własny sposób terapii dla moich pacjentów, zawsze podkreślając wpłych ich dzieciństwa. Czytałam większość Pani książek, które wyjaśniają bardzo dobrze i mówią prawdę. Pomogły mi w potwierdzeniu moich przekonań, że stosowanie agresji, przemocy, wykorzystywania seksualnego, zaniedbania, etc. jest przyczyną problemów naszych pacjentów kiedy stają się dorosłymi i dają dzieciom taką ilość strachu, że nie mogą one rozwijać swoich zdolności. I obserwując dzieci, szukają "głodne", szczupłe, blade twarze, oczy pełne smutku i strachu, kogoś, kto zainteresowałaby się nimi trochę i dał im trochę miłości, te otyłe, pełne łez i złości, agresywne oddają innym to, co same doświadczyły we własnych domach i naprawdę moje serce pęka. Oni nie urodzili się takimi. Często, gdy staram się rozmawiać z rodzicami o tym, nie chcą zmienić swojego zachowania, porozmawiać na temat ich własnego dzieciństwa biorą dzieci i wychodzą. 

Dokładnie tak jak mówisz, rodzice upierają się, że bicie i poniżanie dzieci nie ma żadnego wpływu na to co dzieje się w dorosłym życiu i dorośli pacjenci często usprawiedliwiają swoich rodziców, tak jakby fakt, że bycie rodzicem robi z nas świętych. Jeśli stosujemy przemoc w stosunku do innej dorosłej osoby prawo karze nas, ale dzieci muszą znosić wszelkiego rodzaju przemoc i wydaje się, że nikt się tym nie przejmuje. 

Chcę podziękować za to, że byłaś na tyle odważna, aby głośno mówić całemu światu o znaczeniu przemocy w stosunku do dzieci i bądź pewna, że będę nadal bronić dzieci przed brutalnością dorosłych i pomagać dorosłym aby dopuścili do siebie prawdę swojego własnego dzieciństwa. 

With all my admiration, RGG

AM: Dziękuję za list. Nie ma zbyt wielu terapeutów, którzy mają odwagę, aby zobaczyć, że do chorób psychicznych doprowadzają rodzice . Niedawno jedna kobieta zapytała mnie: proszę mi powiedzieć co muszę zrobić, moja córka, 2 lata, przyszła na świat, aby moje życie zamienić w piekło. Ona nie śpi dobrze, nie je tak jak powinna jeść i płacze przez cały czas. To matka nie miała najmniejszego pojęcia o fakcie, że chroni matkę kosztem dziecka. Smutne to bardzo, wielu terapeutów jest nadal zaślepionych teoriami. Cieszę się, że wiem, że zdarzają się wyjątki. Masz odwagę zobaczyć i pisać , że to rodzice doprowadzają do obłędu a nie geny.- źródło
______________________________________________

Z FORUM Alice Miller - czytaj

środa, 2 grudnia 2015

Nieudane adopcje

Nieudane adopcje.
Profilaktyka i usuwanie błędów - link


Jakie różnice są pomiędzy rodzicami biologicznymi a tymi adopcyjnymi - czyje potrzeby są zaspokajane przy adobcjach - dziecka czy rodzica?

z ksiązki "Fallimenti adottivi Prevenzione e riparazione" wynika, że przy nieudanych adopcjach chodziło nie o zaspokajanie potrzeb dzieci ale o zaspokajanie potrzeb dorosłych.

...."W zbyt wielu sytuacjach, natomiast, zamiast uzdrowić „nieszczęście” „osamotnionego dziecka”, starano się i nadal stara się uzdrawiać nieszczęście niepłodnych małżonków, używając nieletniego jako terapię dla bezdzietnego małżeństwa, co nie znaczy wcale, że to małżeństwo wolne jest od swoich małżeńskich konfliktów.
Różnica jaka istnieje pomiędzy „szukaniem rodziny dla dziecka” a „szukaniem dziecka dla rodziny” nie zawsze jest zrozumiała i akceptowana.

Sztywność, nadużywanie władzy, typowy wyraz dorosłego egocentryzmu, dla którego własne potrzeby w porównaniu z potrzebami podmiotów które należy chronić, stają się ważniejsze, potrzeby z powodu których proponują siebie do pełnienia roli rodzica, widoczne są one w sposób szczególny u tych, którzy przeżywają to wszystko co jest pomiędzy pragnieniem posiadania dziecka a konkretną realizacją projektu, jako wtrącanie się w sprawy prywatne. Te osoby rozumują w sposób uproszczony, że „jeżeli urodziłabym własne dziecko nikt nie przyszedłby krytykować moich umiejętności”, zapominając że, w większości przypadków, są to właśnie dzieci urodzone przez rodziców biologicznych, te porzucone i potrzebujące pomocy nowej rodziny. ..........."

Procent nieudanych adopcji cały czas wzrasta wg powyższej książk, która napisana została na podstawie prawdziwych historii oraz doświadczenia osób zajmujących się procedurami adopcyjnymi na różnych etapach "ścieżki adopcyjnej". Te osoby to specjaliści, psycholodzy, neruopsychiatrzy, eksperci w doradztwie w sprawch adopcji, itp... wszyscy mieli do czynienia z tymi przypadkami osobiście, starają się wpłynąć na ustawodawcę aby zmienił przepisy.

Celem książki nie jest "nawoływanie" do zaniechania adopcji ale zwrócnie uwagi na to, że przy adopcjach, jak zawsze i wszędzie, na pierwszym miejscu stawia sie potrzeby dorosłego a nie dziecka.

A to dziecko musi być stawiane na pierwszym miejscu a nie potrzeby rodzica .

Należy szukać rodziców dla dziecka a nie dziecka dla rodziców!

Książka bardzo mało mówi o przepisach, to zbiór historii niedudanych adopcji.

Najbardziej zaskoczyła mnie historia 4 osobowej rodziny - matka, ojciec i 2 dzieci. Rodzina dobrze sytuowana chciała koniecznie zaadoptować dziecko, no i dostali. A co się okazało? Dlaczego tak bardzo zależało im na następnym dziecku? Okazało się, że to dziecko miało służyć tej rodzinie za "odgromnik", to znaczy miało rozwiązać im ich rodzinne problemy, których oni nie chcieli widzeć. Różne dziwne i straszne historie słyszałam i czytałam ale takiego zakończenia nie spodziewąłm się. Trudno uwierzyć a jednak to smutna prawda ukazująca jakie dziwne chore mechanizmy funkcjonują w rodzinach.

W każdej jednej rodzinie dziecko służyło do czegoś, Było tak zwanym "kozłem ofiarnym".


Autorzy powyzszej ksiazki proponują, poza analizą przypadków klinicznych, teoretyczną drogę ukierunkowaną na odkrycie czynników ryzyka i dynamik, które mogą przyczynić się do porażki. Reaktywacja traum porzucenia, która towarzyszy przy każdej porażce adopcyjnej, oddalając nieletniego od rodziny, która go przyjęła, stanowi, poza cierpieniem psychicznym podmiotów uczestniczących, bardzo wysokie koszty pomocyspołecznej. Porażki adopcyjne są zjawiskiem, które w niepokojący sposób wzrastają, które obserwuje się w Ośrodkach Publicznych (Pomoc Rodzinna, Ośrodki Neuropsychiatrii dziecięcej, Ośrodki Wieku Rozwoju, Sądy dla Nieletnich) nad którym należy się zastanowić aby poważnie realizować pracę związaną z profilaktyką i naprawą

Polecany post

Choroby psychiczne a przemoc doświadczona w dzieciństwie.