poniedziałek, 26 marca 2018

Historie mężczyzn - 1

Dzień dobry Pani Sabino,
Zobaczyłem wezwanie o historie na FB, wiec podzielę się moją - będzie to bardziej o przemocy psychicznej i to takiej "normalnej":

Jako prolog taka oczywista oczywistość: "Ludzie nie łączą się w pary, żeby maltretować czy być maltretowanym".

Wychowałem się w rodzinie, gdzie przemoc psychiczna była - i to właśnie ze strony mojej matki do mojego ojca. Zwroty, „ale ty głupi jesteś", "żgać mi się chce jak na ciebie patrzę...", "do niczego się nie nadajesz”, były na porządku dziennym - czy to w domu czy jak wychodziliśmy "do ludzi".
Wszystko było winą ojca a mama była ofiarą jego nieporadności, ciapowatości, głupoty czy "mamisynkostwa" (tak, moja babcia też była kobietą dominującą - delikatnie mówiąc = despotyczny szef rodzinnej mafii byłby terminem bardziej trafnym).O przemocy fizycznej w stosunku do mojego ojca nie wiem, ale na pewno kilka talerzy, słoików i jeden telefon stacjonarny roztrzaskał się o podłogę. 

Co do przemocy wobec dzieci: Moi rodzice mieli nas 4 - 3 własnych + siostra adoptowana. Siostra była jedyną, która doznawała przemocy fizycznej ze strony mojej matki - reszta nie, (chyba że to już zupełnie wyparłem z pamięci - ale obraz mojej adoptowanej siostry broniącej się przed laniem kablem od żelazka, mam wryty w głowę, chyba już na stale). 

Ja jako dziecko - empatyczne, współczujące - zawsze brałem stronę taty, ale dorastając potrzebowałem męskiego wzorca do naśladowania i naturalną koleją rzeczy powinien nim być właśnie ojciec – tyle że mój nie najlepiej się do tego nadawał. Z jednej strony próbowałem znaleźć w nim ten wzorzec - bo mój ojciec był dla nas wspaniały: troskliwy, czuły, otwarty, spędzał z nami więcej czasu niż matka, to on gotował czy zabierał nas do kina itp., więc brałem niektóre jego cechy i podnosiłem je do rangi cnót: cierpliwy, opanowany, wytrzymywał WSZYSTKO ze spokojem, poświęcał własne dobro dla wyższych celów.

Z drugiej strony uważałem go za ciapę "bez jaj" i kręgosłupa i czym byłem starszy tym bardziej potrzebowałem, aby tą ciapą nie był. Pamiętam jak miałem jakieś 17 lat i w trakcie burzliwej awantury z moją mama wyzwałem ja od k***y, w tej samej chwili dostałem od ojca prosty w szczękę. NIGDY W ŻYCIU nie byłam tak dumny z ojca jak wtedy!!! (wymowne, prawda?). Nie chciałem być jak mój ojciec - i strasznie się bałem nim stać. Co ciekawe moja siostra miała ten sam lęk w stosunku do naszej matki.

Lata mijały a mi nigdy nie przyszło do głowy, aby określić tą sytuację, jako przemoc domową - nie żebym nie miał wiedzy: moja mama była terapeutą rodzinnym (TA-DA!).

I pewnego dnia poznałem dziewczynę, szybko zamieszkaliśmy razem - seksowna, ambitna, przebojowa, zadeklarowana feministka = superwoman. Tyle że tylko na zewnątrz.
Za zamkniętymi drzwiami była zakompleksionym kłębkiem nerwów, z samooceną poniżej zera (to wszystko podkręcone przez problemy zdrowotne).
Taka pozorna sprzeczność jest dość dobrze opisana w psychologii - zresztą widać ją nawet w polskiej polityce: z powodu tych samych polskich kompleksów jedni przepraszają że żyją, inni machają szabelką i zgrywają twardziela.
No i ta sławna potrzeba kontroli (eng "Control freek"). W trybie superwoman kontrola miała być przejawem siły, w trybie depresyjnym kontrola zapewniała emocjonalne bezpieczeństwo. 

A ja? W jej trybie superwoman, ja bylem nerdem z amerykańskiego filmu o nastolatkach który spał z cheerliderka, w trybie depresyjnym realizowałem się jako biały rycerz (english urban dictionary: "white knight") - byłem oparciem, sztabem kryzysowym, byłem komuś potrzebny = miałem misje!
Bylem cierpliwy, poświęcałem siebie dla wyższych celów ( tak jak mój ojciec ) i byłem za to nagradzany: w pierwszym okresie naszej relacji, często słyszałem jaki jestem wyjątkowy, że co by beze mnie zrobiła, dziękowała mi, że nie uciekłem i że jak się pozbiera, to mi się za to wszystko odwdzięczy, itp.
No ale nawet taki biały rycerz jak ja w końcu zacznie się niecierpliwić brakiem postępów, a depresja jest zaraźliwa - w końcu bliska osoba w depresji zawsze, nawet wbrew swojej woli, działa jak wampir energetyczny. Tu króciutki epizod: Pewnego dnia umówiłem się z moją dziewczyną na mieście, gdyż ona miała się wczesnej spotkać ze swoja koleżanką żeby obgadać jakiś ogromny dramat życiowy owej koleżanki.
Poszliśmy coś zjeść i pogadać: Moja dziewczyna w trybie superwoman - zdecydowana i charyzmatyczna - opowiedziała mi z dumą jak to zniesmaczona zachowaniem swojej koleżanki, wygarnęła jej prosto w twarz, że ma się wsiąść w garść i nie mazgaić.
Całą historię zakończyła tekstem w stylu: "Gdybym ja była na jej miejscu, chciałabym żeby ktoś mi tak powiedział - prosto z mostu, bez ceregieli".

Wziąłem sobie tę uwagę do siebie i postanowiłem zastosować ją w naszej relacji... (HA HA HA!)
Jej następny kryzys samooceny przerodził się w wielką awanturę, usłyszałem, że to wszystko to moja wina i że robię wszystko źle. A ja starałem się być czuły i wyrozumiały - powodzenie mojej misji wymagało kilku ofiar ubocznych. Biały rycerz super plus!
Nie pamiętam, czy to był pierwszy raz, kiedy mi się dostało, na pewno nie był ostatni. Jest takie określenie "gotowanie żaby" - dość dobrze opisuje sytuację, która się stopniowo pogarsza ale następuje, to na tyle powoli że nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Z czasem doszła przemoc fizyczna - taka "normalna", w afekcie (zaznaczam, że ja byłem od niej 20 cm wyższy i 30 kg cięższy) - najpierw moja dziewczyna przeobrażała się w agresywnego dresika syczącego, wyzwiska, kilka centymetrów, od mojej twarzy, potem próbowała mnie uderzyć na odlew, a jak się osłaniałem, to próbowała drapać mnie po twarzy, w końcu łapałem ją za ręce, rzucałem na lóżko i szedłem na długi spacer z psem. 


Potem wracałem i przepraszałem - bo to ja musiałem być tym twardym jak skala, opanowanym, silnym, miałem dokończyć misje. Wmawiałem sobie, że tyle czasu już temu poświeciłem, że poprawa musi być tuż za rogiem - że już niedługo przyjdzie czas na "rekompensatę krzywd". Biały rycerz Ultra Super Plus wersja rozszerzona o syndrom sztokholmski.
Nie, żebym nie miał negatywnych emocji - ale na tym etapie byłem już mistrzem świata w zakłamywaniu rzeczywistości - nazwanie rzeczy po imieniu oznaczałoby radykalne działania, a ja nie bylem gotowy do zaakceptowanie swojej porażki. 


Dygresja: Czytając teksty o przemocy wobec mężczyzn często natrafiam na tezę, że maltretowany "nie ma odwagi zgłosić problemu, np. z powodu presji społecznej czy z obawy przed wyśmianiem". Śmiem twierdzić, że jakaś część maltretowanych mężczyzn (w tym były ja) postrzega swoje cierpienie, jako przejaw odwagi i siły ich charakteru - nie godzą się na uznanie siebie za ofiarę, wręcz przeciwnie, wmawiają sobie że są bohaterami - bezpośrednia próba podważenia tej wizji zazwyczaj kończy się zerwaniem relacji z osobą, która taką próbę podejmuje - "bo, co ona wie o życiu".

Jeżeli kogoś interesuje kwestia finansów w naszym związku (w tym temacie zawsze wydaje się to cos istotnego) to moja dziewczyna miała ambicje wejścia w świat wielkiego PR – więc łapała się niskopłatnych starzy, ja zaś nie miałem ambicji – po za studenckim życiem - więc pracowałem w weekendy w firmie ogrodniczej – czasami nam starczało na faktury, znacznie częściej ratowali nas jej rodzice.

Po 4 latach związku postanowiliśmy, że - dla ratowania związku potrzeba jakiejś radykalnej zmiany. Wyemigrowaliśmy do Hiszpanii. Ja pojechałem pierwszy: miałem znaleźć pracę i mieszkanie a po 3 miesiącach przyjedzie ona; ale był problem: Po hiszpańsku potrafiłem niewiele więcej niż przedstawić się i opisać mój pokój ("que el gato negro esta abajo de la mesa") a na miejscu okazało się, że z zaoszczędzonych pieniędzy starcza nam, co najwyżej na wynajęcie pokoju a o tym moja luba nie chciała nawet słyszeć.
Nie podołałem postawionemu mi zadaniu - na szczęście zamożni rodzice mojej dziewczyny uratowani sytuacje; nie trzeba chyba wspominać, że owe niepowodzenie stało się numerem jeden w osobistych atakach (dostałem tytuł "ćwierć-mężczyzny"). Po roku pobytu w Hiszpanii rzuciła mnie, jeszcze pół roku po tym mieszkaliśmy razem - ja chciałem jeszcze wykorzystać ten czas na walkę o nią - ona toczyła radosne życie singielki.

Po takiej terapii szokowej w końcu nie wytrzymałem - wyprowadziłem się. Nie wróciłem do Polski, zmieniłem tylko miasto, wynająłem pokój wielkości osiedlowej windy i zacząłem nowe życie.
Miałem szczęście, kiedy się pożegnaliśmy miałem 27 lat, nie byłem żonaty ani nie miałem dzieci. W tym wieku jest się jeszcze na tyle elastycznym, że dość łatwo jest się "przekonfigurować" - wciągnąć wnioski i "przetestować" je w kilku mniej lub bardziej poważnych związkach.
Obecnie - 10 lat później - moją traumę mam w większej części zracjonalizowaną (zostało mi co prawda kilka przeczuleń i szczękościsk - czasami potrzebuje walnąć głową w ścianę by przeszedł) ale odzyskałem wiarę w siebie... i mój obecny stały związek (+2 dzieci) nie jest powtórką z "rozrywki".

Taka jest moja historia - mam nadzieje, że przyda się przy zrozumieniu problemu.

JEŻELI MASZ ODWAGĘ ANONIMOWO OPOWIEDZIEĆ SWOJĄ HISTORIĘ, TO PISZ PROSZĘ: 
przemoc@gatti.pl

piątek, 23 marca 2018

Oj, jedziesz na wkurwie!

"Wkurwianie "się jest nieładne. Od dziecka zabrania się dzieciom wkurzania się. Wymaga się od nich bycia grzecznymi i spokojnymi. Każdy przejaw złości, jest skutecznie tępiony w domu rodzinnym i poza nim.

Tępiąc ten zdrowy "wkurw", którym chcemy powiedzieć BASTA! bo to są moje granice i nie wolno ich tobie przekroczyć! albo moja cierpliwość  już się skończyła! albo mam dosyć tego! albo teraz trzeba to zmienić!, mamy pasywno-agresywne społeczeństwo. Jedni cicho siedzą a inni krzyczą, bez sensu, bez konstruktywnych pomysłów na nowe i na sensowne zmiany.

Jest "wkurw" i "wkurw". Zdrowy "wkurw" jest potrzebny! bo jest to energia, którą można przekształcić w pozytywne działanie.



Na zdrowym "wkurwie" we Włoszech powstał oddolny Ruch5Gwiazd /MoVimento 5 Stelle/, który od 1,5 roku rządzi Rzymem i Turynem i wieloma mniejszymi gminami, już wcześniej. W wyborach parlamentarnych w dniu 4 marca 2018, ruch osiągnął 32% głosów, to znaczy 11 milionów "wkurwionych zdrowo"  Włochów zagłosowało na nich. Dzisiaj znajdują się na pierwszym miejscu na liście partii i ruchów politycznyh we Włoszech.

W 2009 roku jeden człowiek "wkurwił się zdrowo" i pociągnął za sobą innych ludzi, tak samo jak on zdrowo wkurwionych, z nowymi i konstruktywnymi pomysłami na zmiany. Ludzi mających już dosyć starych, skorumpowanych i nieudolnych partii i polityków, ich beznadziejnych pomysłów na rozwiązanie starych problemów. 

Zdrowy wkurw motywuje do działania, jak widać,  w bardzo pozytywny sposób. Czas zacząć się wkurwiać na maksa.  Czas zacząć odbierać głos ludziom, którzy od lat ogłupiają społeczenstwo. 

Niech żyje zdrowy "wkurw" i niech będzie coraz więcej ludzi, co się wkurzają, niech się łączą, wspierają i niech działają, żeby zmienić ten chory świat!

Ja na moim zdrowym "wkurwie" zrobiłam tą kampanię, która jest potrzebna jak powietrze do oddychania.

sobota, 10 marca 2018

Drugi LIST OTWARTY DO PANI SYLWI SPUREK ds. RÓWNEGO TRAKTOWANIA

i do wszystkich osób politycznie poprawnych albo bez wiedzy - czytaj 

Do dzisiaj, 10.03.2018 nie mam odpowiedzi na mój pierwszy list otwarty, pomimo, że Ministerstwo Sprawiedliwości monitowało Rzecznika Praw Obywatelskich, żeby odpowiedział - czytaj, czytaj. 
"kobiety za mało się skarżą" - czytam.  
 Jeszcze za mało? to chyba żart !
"Ofiar przemocy domowej jest – sądząc na podstawie niebieskich kart policyjnych – sto tysięcy rocznie: 70 proc. kobiet, 20 proc. dzieci i 10 proc. mężczyzn, ale skala zjawiska jest z pewnością znacznie szersza" 
To znaczy, że najbardziej poszkodowanymi członkami rodziny są kobiety a nie dzieci? To znaczy, że nie dzieci, doznają nawięcej przemocy w "4ścianch", tylko kobiety? 

Nie trzeba mieć żadnej wiedzy o przemocy, bo wystarczy tylko logiczne myślenie, którego Pani Spurek i osobom ją wspierających, brakuje.  Nikt, kto nie ma problemów z logicznym myśleniem, nie uwierzy w to, że to kobiety a nie dzieci są najbardziej pokrzywdzone i krzywdzone w rodzinie,  bo wie, że niemowlak, dziecko które nie mówi, 4 latek, 5 latek ..... i mliony dzieci doznających przemocy od matki i ojca nie są  w stanie zgłosić tej przemocy na policję, bo nie mają narzędzi i wsparcia. 

Pani Sylwia Spurek ds. Równości? To żart! Ta osoba bezkarnie nawołuje do nienawiści mężczyzn, utrwala stereotypy  oświadczając publicznie, że przemoc ma płeć męską. 

Blokuje takie osoby jak ja, na swoim fanpage za prawdę Przemoc NIE ma PŁCI - Sabina Gatti, nie odpowiada na pisma, kierowane do niej z Ministerstwa Sprawiedliwości, które monitują ją, żeby odpowiedziała mi.

Skandal! 



Tylko osoby nie mające wiedzy w temacie przemocy, popierają jej działania, które bazują tylko i wyłacznie na statystykach policyjnych, które mówią nam TYLKO ile osób miało odwagę i wsparcie, żeby taką przemoc zgłosić i nic więcej. 

Kampania przeciwko przemocy kobiet wobec mężczyzn i dzieci - tutaj mamy prawdę o drugim sprawcy przemocy w rodzinie. W rodzinie jest 2 sprawców, jeden płci męskiej, o którym wiemy już wszystko, a drugi płci żeńskiej, o którym społeczeństwo nic nie wiem i daje się manipulować takim autorytetom jak dr Spurek. Tytuły zobowiązują do posiadania wiedzy, zanim otworzy się buzię. No ale cóż tytuł nie jest równoznaczny z posiadniem wiedzy.

Tylko wiedza o obu sprawcach przemocy w rodzinie, daje możliwość zaradzenia problemowi, w przeciwnym razie, robi się nagonkę na mężczyzn a kobietom daje się przyzwolenie na stosowanie przemocy wobec dzieci i mężczyzn. 

SKANDAL! SKANDAL! w 2018 roku kiedy wiedza w temacie przemocy jest na "jeden klik" klawisza, ludzie nie szukają wiedzy sami tylko dają się manipulować takim autorytetom.

Cel Wirtualnej Kampanii Przeciwko Przemocy Kobiet Wobec Mężczyzn i Dzieci



Celem tej wirtualnej kampanii jest dostarczenie wiedzy społeczeństwu o tym, że:

- przemoc nie ma płci - czytaj czytaj

- problem przemocy nie zaczyna się dopiero w związku osób dorosłych,
  ale ma swoje korzenie w dzieciństwie partnerów - czytaj

Celem kampanii jest również obalenie stereotypów o kobietach i mężczyznach, bo tylko znając prawdę o obu płciach a nie tylko jednej, możemy zacząć przerywać błędne koło przemocy, o którym pisała Alice Miller i wyeliminować przemoc w rodzinie. - czytaj, czytaj

Przemoc można wyeliminować tylko, jeżeli będziemy starali się jej zapobiegać, a nie leczyć jej skutki. Ta kampania ma na celu zwrócenie uwagi na konieczność wprowadzenia profilaktyki zdrowia psychicznego dorosłych i dzieci. - czytaj, czytaj

Kampania nie jest nagonką na kobiety tylko przedstawia prawdę o kobietach. O mężczyznach wiemy już wszystko o kobietach bardzo mało i cały czas nie chcemy, żeby o niej głośno mówiono. 

W rodzinie, sprawców przemocy jest dwóch, a nie jeden. Intensywne nagłaśnianie tylko i wyłącznie przemocy jednego sprawcy,  to znaczy tego płci męskiej, a milczenie o tej płci żeńskiej, jest równoznaczne z dawaniem cichego przyzwolenia kobietom do stosowania bezkarnie przemocy wobec mężczyzn i dzieci. 

Celem kampanii jest dostarczenie WIEDZY, przedstawienie PRAWDY i ROZWIĄZAŃ jak przerwać błędne koło przemocy i wyeliminować przemoc w naszym społeczeństwie. - czytaj , czytaj 




Przemoc nie ma płci - youtube

Polecany post

Choroby psychiczne a przemoc doświadczona w dzieciństwie.