piątek, 27 grudnia 2013

Poczucie własnej wartości

z książki pt. Poczucie własnej wartości" Sharon Wegscheider - Cruse.

Niskie poczucie własnej wartości staje się częścią naszego bagażu emocjonalnego, jeżeli pochodzimy z rodziny, w której panowały sztywne zasady, nierozsądnie wysokie oczekiwania, a okazywanie uczuć nie było cenione. Ludzie z takich rodzin przestają się rozwijać emocjonalnie na wczesnym etapie życia. To tak, jakby ich życie emocjonalne pozostało niedojrzałe - młodzieńcze, a nawet dziecinne - podczas gdy ich ciało i intelekt rozwija się, dorasta.

Tacy ludzie rozwijają się niekiedy nawet nadmiernie pod względem intelektualnym i fizycznym, emocjonalnie jednak pozostają dziećmi - choćby nie wiadomo ile mieli lat.

Istnieją trzy gigantyczne kroki, które musimy zrobić. Jeżeli chcemy zwiększyć poczucie własnej wartości.
1. Usuń toksyczną substancję lub toksyczne zachowanie
2. Spójrz wstecz i podejmij nowe decyzje dotyczące starych informacji i uczuć.
3. Stwórz nowe rodzaje zachowań i uczuć, które wzmocnią pączkujące poczucie własnej wartości.

Poprzez dojrzałość i rozwój osobowości odnajdziemy w sobie poczucie własnej wartości, które umożliwi nam później wybranie partnera o równie wysokim poczuciu własnej wartości i pozwoli dzielić się tą wartością, zamiast wykorzystywać się nawzajem. Wysokie poczucie własnej wartości jest koniecznym warunkiem do nawiązania zdrowego związku.


Ponieważ związek podnosił niskie poczucie własnej wartości, po rozstaniu pojawia się dezorientacja i cierpienie. Często odczuwamy gniew. Zaangażowanie było tak całkowite, że przy rozstaniu czujemy się zupełnie wyeksploatowani.

Niektórzy oczekują, że jeden partner spełni wszystkie ich potrzeby, inni natomiast wciąż zmieniają partnerów, usiłując zdobyć to, czego od drugiej osoby dostać nie sposób - poczucie własnej wartości. Ta nie możność jest całkiem oczywista. Poczucie własnej wartości możemy znaleźć jedynie w sobie.
Im wyższe poczucie własnej wartości, tym silniejsze jest przekonanie, że warto walczyć o życie i szczęście. Poczucie własnej wartości można, więc, uznać za podstawową potrzebę osobistą i konieczny warunek dla zachowania zdrowia psychicznego i dobrego samopoczucia.

wtorek, 17 grudnia 2013

Z forum Alice Miller

                                    Korzenie przemocy NIE są nieznane
Choroby psychiczne

Masz prawo pamiętać
poniedziałek, 1 września 2008

Szanowna Pani Miller,

3 czerwca poszłam do zakładu psychiatrycznego - zgłosiłam się dobrowolnie – i tam w końcu przeczytałam „Pamięć wyzwoloną”, co miałam w planie już od lat. To jest jak bajka lub raczej wydaje mi się być cudem, kiedy człowiek w końcu, raz, rzeczywiście nauczy się patrzeć na swoją przeszłość, bez otoczki zamętu. Kiedy możemy wyartykułować wszystko, co nas spotkało.

Czuję się zagubiona w sobie podczas terapii – ci ludzie mi niby pomagają, ale odnoszę wrażenie, jak gdyby nikt z nich tak naprawdę nie wiedział, jak ma podejść do problemu.

Wszyscy trzymają się swoich metod, ale brakuje decydującego rozpoznania.

Mam poczucie, że chcą leczyć wszystkie objawy – „ustabilizować” je, ale ja wcale nie chcę być ustabilizowana – nie chcę już tej pustki, ani wyparcia.

Paradoksem jest to, że terapia powinna przecież otwierać oczy na własną przeszłość, a ona chce znowu wychowywać. 

Jak miałabym nauczyć się dostrzegać i rozpoznawać moje potrzeby – skoro od samego początku narzuca mi się takie czy inne zachowanie.

Długie wprowadzenie, mało sensu: Pani książki pomogły mi natomiast zrozumieć, że musi się to odbywać inaczej ( Niestety w biurokratycznych Niemczech nie mogę sobie pozwolić na taką terapię, jakiej bym potrzebowała). Ale już sama świadomość, że ona powinna być lepszą metodą ( być może nawet gdzieś już jest) – że są ludzie tacy jak Pani, którzy rozumieją sedno problemu; sprawia, że to wszystko nie wydaje się takie beznadziejne.

Myślę, że to właśnie Pani książki skłoniły mnie do wyrażenia mojego rozczarowania w stosunku do mojej matki i podjęcia decyzji o oskarżeniu mojego ojca.

Przez 4 lata bawiono się ze mną, ale nikt nie rozumiał, czego naprawę potrzebuję. No cóż, to wszystko brzmi trochę pesymistycznie...

Ale sądzę, że ma Pani rację mówiąc, że wielu terapeutów samych utknęło w przeszłości... widzę to dokładnie tak samo... w przeciwnym razie nie myśleliby o szufladkowaniu i nie utrudnialiby człowiekowi drogi prowadzącej przez granice i zamknięte drzwi do zrozumienia... często jednak tak się dzieje... ponieważ terapeuta sam jest zagubiony...

Dziękuję, że dzięki Pani książkom, mogę bardziej zaufać moim uczuciom... chciałabym bardziej zaufać moim uczuciom, zamiast słuchać norm społecznych i stosować się do nich.

AM: Jest Pani na najlepszej drodze do przebudzenia i może Pani pomóc sobie lepiej niż większość terapeutów to potrafi. Już przejrzała Pani tę grę. Co teraz 
mógłby Pani zaoferować psychiatra?

wtorek 16 września 2008

Szanowna Pani Miller, list czytelnika z 15 września pod tytułem „Przebaczenie” bardzo mnie poruszył, to co opisuje czytelnik, przypomina mi o przeżyciach z mojego dzieciństwa. A mianowicie sytuacje w których osoba, która jawnie zadaje rany żąda aby jej wybaczyć, zapomnieć, zaprzeczyć, a nawet pójść i samemu przeprosić za rzeczy, których się wcale nie zrobiło.
W moim przypadku to głównie mój ojciec oczekiwał tego ode mnie w stosunku do mojej matki, kiedy ona była niesprawiedliwa, wpadała w złość, stawiała niesprawiedliwe zarzuty, obrażała, zabraniała bezpodstawnie kontaktów towarzyskich, biła, stosowała przemoc, itd. Na moje pytania zadawane mojemu ojcu, twierdził on że matka będzie reagowała jeszcze gorzej, jeśli tego nie przełknę ( tak samo również on wszystko przyjmował). 

I z pewnością to jest dokładnie przyczyną pomysłu przebaczania sprawcom/wewnętrzyny strach przed jeszcze gorszą reakcją, w takim razie lepiej milczeć, wybaczyć, zapomnieć. To jest przecież, jak często Pani pisze, strach małego dziecka, które jest bezradnie zależne i chce przeżyć, i dlatego musi robić to, czego oczekuje od niego osoba za nie odpowiedzialna, milczeć, przyjmować... żeby przeżyć, ponieważ dla tego delikatnego dziecka ta osoba jest przecież niezbędna do przeżycia. Niedobrze, bardzo niedobrze, że ten strach i wynikające z niego zaprzeczenie utrzymuje się do dorosłości, a nawet skłania do tego, żeby własne dzieci zmuszać do milczenia.

Diabelski krąg, smutne. W każdym razie jeszcze teraz zbiera się we mnie złość, kiedy sobie przypomnę, jak bardzo mój dorosły (właściwie twardo stąpający po ziemi, np. odnoszący sukcesy zawodowe itd.) ojciec dostrzegał chyba nadal w mojej matce (swojej żonie) swoją własną matkę i ten strach przed nią ciągle się utrzymywał i dlatego uważał za normalne i oczekiwał tego ode mnie, żebym go zrozumiała i zaakceptowała coś, co właściwie jest nie do zaakceptowania. Pani K.S.

AM: Tak, ma Pani rację, ta mentalność opanowała całkowicie nasze 
społeczeństwo, dlatego jest tak trudno zrozumieć jej szkodliwość. Jednak, kiedy nam się to uda, zrobimy bardzo ważny krok, który uwolni nas a szczególnie uwolni nas od chorób, uzależnień, depresji. Trzeba odważyć się na postawienie całkiem 
prostych pytań i polegać na ich logice. To zmniejszy strach, którego musieliśmy doświadczyć jako dzieci i który utrudnia nam logiczne myślenie.

środa 1 października 2008

Droga Alice Miller,

To dla mnie ważne, żeby do Pani napisać ponieważ przypuszczam, że z powodu obecnych angielskojęzycznych listów od czytelników musi to być dla Pani trudny okres. Myśl, że jest Pani osobiście atakowana i zniesławiana – po tym wszystkim czego Pani dokonała! – boli i oburza. Właśnie dlatego odczuwam potrzebę, żeby Pani podziękować. Podziękować za to, że mogłam uratować swoje życie, a przynajmniej pracuję nad tym.

Musiałam przejść długą drogę. Kiedy byłam mała, moja matka drwiła ze mnie jako „trochę głupiej”. Podżegała także moją starszą siostrę, żeby razem z nią żartowała sobie Se mnie.
I tak śpiewały na przykład w samochodzie piosenki typu: „M. ma śmierdzące nogi, M. ma śmierdzące nogi”.

Każde moje osiągnięcie było umniejszane, każdy wyraz spontanicznej radości życia niszczony. Każdy błąd, każda niezdarność rozdmuchana do rangi dramatu, były rozczarowaniem dla mojej matki, która ponoć tak mnie kochała.
To że później w szkole uchodziłam za bardzo zdolną nie liczyło się. To nie były żadne osiągnięcia a jedynie szczęście. Do tego byłam również zbyt leniwa. Kiedy teraz myślę o swoim dzieciństwie, odczuwam jedynie wściekłość, nienawiść i zwątpienie. Na szczęście, nareszcie!!

Ponieważ przez wiele lat moje własne uczucia nic dla mnie nie znaczyły, natomiast te mojej matki, mojej tak godnej współczucia matki, były na pierwszym miejscu.
Moja matka, która zachowywała się jakby miała zemdleć, albo umrzeć, kiedy ja albo moja siostra nie robiłyśmy, czego chciała.

Moja matka, która zakomunikowała mi śmierć mojego ojca – zginął w wypadku, kiedy miałam piętnaście lat – w ten sposób: „Twój ojciec nie żyje. Tylko nie zaczynaj teraz ryczeć!”
Było wcześnie rano i leżałam jeszcze w łóżku, a ona stała w progu.
Mój ojciec też nie pomagał mi w relacji z matką. Był odpychającym, niszczycielskim alkoholikiem.

Dopiero niedawno okazało się, że wykorzystywał moją siostrę. A moja siostra, pięć lat starsza ode mnie, mnie.
Nie chcę teraz już o tym pisać, gdyż ważna jest dla mnie jedna rzecz: Chociaż (właściwie: ponieważ) moje dzieciństwo było jednym okropnym, przerażającym koszmarem i latami cierpiałam z powodu mojego dzieciństwa na depresje, od szesnastego do trzydziestego roku życia dokuczało mi w ciągu dnia tak okropne zmęczenie, że godzinami mogłam tylko leżeć w łóżku albo na sofie. Pomimo tego przez kilkadziesiąt lat nigdy nie odczuwałam współczucia dla siebie i dla dziecka którym byłam.

Zawsze jedynie dla tego pozbawionego uczuć, egocentrycznego, wyzyskującego potwora, który był moją matką.
I bez Pani, Pani książek i strony internetowej nigdy nie udałoby mi się, chociaż częściowo, uwolnić się od tego. Upewniła mnie Pani w tym, aby ufać własnym uczuciom. Zaufać w ogóle sobie i szanować swoje uczucia. Nie walczyć z nimi, kiedy czuję tylko wściekłość i nienawiść do moich rodziców. Nie zmuszać się do odczuwania miłości, której nie ma. Jak mogłaby ona być po tym wszystkim. To jest takie oczywiste i logiczne. Ale nigdy nie udałoby mi się dostrzec i poczuć tej oczywistej prawdy bez Pani. 

Kiedy ludzie piszą tutaj, że z Pani pomocą mogli uwolnić się od skutków okropnego dzieciństwa, odpowiada Pani często, że piszący właściwie sami się uwolnili. I oczywiście zgadza się to o tyle, że jest to praca, której nie można wykonać za kogoś. Ale prawdą jest też fakt, że ani mnie ani, jestem tego pewna, wielu innym osobom, bardzo wielu, nie udałoby się to bez Pani: bez Pani książek, bez Pani strony internetowej z listami czytelników, bez Pani całej twórczości.

W jednej książce z lat siedemdziesiątych przeczytałam zdanie, które brzmiało mniej więcej: „Historia dzieciństwa jest koszmarem, z którego właśnie się budzimy.” Nie wiem, czy to prawda, że ludzkość budzi się z tego snu, to byłoby piękne. Ale jedno wiem na pewno:
Jeżeli ktokolwiek przyczynił się do tego, że pojedyncze jednostki mogły się obudzić z tego koszmaru, to właśnie Pani. Pani bardziej niż jakikolwiek inny człowiek na świecie.
Jakie to niewiarygodne, niebywałe osiągnięcie. I pozostanie nim na zawsze, bez względu na konflikty i ludzkie rozczarowanie, które mogą Panią w tej chwili dręczyć.
Jestem Pani tak niesamowicie wdzięczna.
Bardzo, bardzo dziękuje i wszystkiego najlepszego!! M.

AM: Dziękuję Pani serdecznie za list i jest to dla mnie miłe kiedy słyszę, że moje książki pomogły Pani otworzyć oczy na okrucieństwo i obłudę jakich doświadczyła Pani w 
dzieciństwie. To, że pomimo wszystko, udało się Pani zrozumieć i odzyskać empatię, jest dowodem na to, że Pani życie rzeczywiście zostało uratowane – pomimo tego wszystkiego czego Pani doświadczyła. Udaje się to jedynie niewielu.
Kampanie prowadzone, od czasu do czasu, przeciwko mnie, atakujące mnie 
osobiście, nie mają właściwie wiele wspólnego z moją osobą, a są one wyrazem tłumionej, przez lata, złości na własnych rodziców, która zostaje odblokowana podczas czytania moich książek. Kiedy tą ogromną wściekłość można skierować na mnie i nadal podtrzymywać zaprzeczanie, to dzięki temu zaoszczędza się rodziców. Nie mogę temu zapobiec. Alternatywą byłoby milczenie, milczące tolerowanie srogiego i złego zachowania sprawców, ponieważ oni sami kiedyś jako dzieci byli ofiarami, ale tolerowanie tego uważam za niewłaściwe, ponieważ oni nie są już dziećmi.

Wprawdzie wiem dlaczego oni stali się ludźmi ślepo nienawidzącymi, ale nie chcę się nad nimi litować, ponieważ oni powinni pokazać swoją nienawiść, oczywiście również takie reakcje znajdują się w moich książkach, ponieważ te książki nie idą na ustępstwa obłudzie. Cieszę się, że zrozumiała to Pani i życzę dalszych sukcesów w Pani własnej odkrywczej podróży.


Poniedziałek, 29 września 2008 

Szanowna Pani Doktor Miller :

Czytając „Dramat udanego dziecka”, borykam się z moim poczuciem winy za emocjonalną krzywdę jaką wyrządziłam mojej córce i za to że, co jest skutkiem tego , nienawidzi ona siebie samej i nad czym obecnie pracuje. 

Jestem córką kobiety, która w otwarty sposób idealizuje swoją zmarłą matkę, a moją babcię i to pomimo dowodów (tak dla mnie oczywistych), że moja babcia wykorzystywała moją matkę aby ulżyć własnemu cierpieniu. Moja babcia, z kolei, przeżywała huśtawkę emocjonalną, raz czuła się wspaniale raz podle próbując, z pewnością, radzić sobie z ranami spowodowanymi przez jej własną matkę, kobietę, która pogrążyła się w głębokiej depresji po tym, jak na skutek jej zaniedbań zmarła jej nowonarodzona córka, a siostra mojej babci. 

Dopiero teraz, po 14 latach terapii, zaczynam lepiej rozumieć schematy, które powtarzane są z pokolenia na pokolenie przez kobiety w mojej rodziny. Pracując teraz nad sobą, żeby być bliżej mojej córki, która sama wychodzi z własnych problemów, widzę, jak w chwilach rozpaczy zmuszałam ją żeby nie myślała o sobie tylko żeby wspierała mnie emocjonalnie. Obecnie moja córka przebywa w ośrodku terapeutycznym, gdzie pracuje nad głębokim bólem, przyczyną którego był brak przywiązania do mnie, własnej matki, w okresie jej dzieciństwa.

Szukałam w Internecie sposobów, które pozwoliłyby mi poradzić sobie nie tylko z odrzuceniem jakiego doświadczyłam jako dziecko ale również z poczuciem winy jakie mam za to, że odrzuciłam moją własną córkę. Jako córka i jako matka odnalazłam się w obu przypadkach w twoich książkach. Jako córka nienawidzę tej matki jaką byłam. 
Co może Pani poradzić takim osobom jak ja?

Jane (pseudonim)

AM: Wydaje mi się, że dobrze rozumiesz, co przydarzyło się Tobie i dlaczego nie mogłaś dać swojej własnej córce tego czego ona tak bardzo potrzebowała. Nie możesz zmienić tego co się stało, na szczęście Twoja córka pracuje nad SWOJĄ przeszłością. Możesz jednak przebaczyć SOBIE i przestać się nienawidzić, jeżeli zrozumiałaś, że BYŁAŚ ślepą ofiarą, którą już teraz nie jesteś.

Maj 2001

Do Stevena i wszystkich pozostałych czytelników forum: nie jestem guru 

Witaj Steven! Bardzo dziękuję za poruszenie kwestii „guruizmu” i rozumiem Twoją nieufność. Wiara w guru i jednoczesne dążenie do własnego rozwoju, według mnie, stanowi sprzeczność, a to dlatego, ponieważ guru sprzedaje swoją „mądrość” za cenę autentyczności ludzi.

Mam nadzieję, że nikt, z osób czytających moje forum, nie ma takiej potrzeby, aby widzieć we mnie guru, zwłaszcza gdy uświadamia się im jakie jest to dla nich niebezpieczne, tak jak to przedstawiłeś w sposób przekonywujący w twoim liście do Anny z 16 maja. 

Zastanawiasz się, jak wyglądało moje dzieciństwo. Tak jak Ty, byłam „obca” dla każdego członka mojej rodziny. Dziś wiem na pewno, że byłam dzieckiem niechcianym, odrzuconym od momentu poczęcia, nigdy nie kochanym, całkowicie zaniedbywanym emocjonalnie i wykorzystywanym przez innych dla ich własnych potrzeb. Przede wszystkim jednak byłam okłamywana, dorastałam w świecie wielkiej hipokryzji. Moi rodzice – oboje kompletnie nieświadomi swoich prawdziwych uczuć – stwarzali pozory, że mnie bardzo kochają a ja wierzyłam w to (ponieważ tak mocno potrzebowałam tej iluzji) przez ponad 40 lat mojego życia, aż do momentu, w którym zaczęłam domyślać się prawdy ukrytej pod ich pozorami, której prawdopodobnie nawet oni sami nie byli świadomi.

Wprawdzie domyślać się nie znaczy jeszcze, że jest się pewnym tego, ale był to początek. Zajęło mi to przeszło 20 lat aby pozbyć się mojego zaprzeczania, ponieważ byłam sama z wiedzą o moim ciele i moich snach, a mur zaprzeczenia otaczał mnie wszędzie gdzie bym nie otworzyła moich ust.

Pisanie i malowanie były jedynym sposobem na to abym mogła kontynuować moje poszukiwania unikając jednocześnie obrażania mnie i „karania” za to, że jestem mąciwodą.

Reakcje jakie wywoływało moje pisanie uzmysłowiły mi, że to, co odkryłam u siebie, dotyczyło także innych osób. Poczułam się wtedy mniej samotna. Rozpoczęłam pracę z grupami młodych rodziców, i cały czas widziałam jak powtarza się ten sam schemat, to znaczy emocjonalna ślepota rodziców lękających się konfrontacji z traumatycznymi doświadczeniami z własnej przeszłości i nieświadomie przenoszących je na swoje własne dzieci. 

A teraz czytamy o tym wspólnie na tym forum. Tak więc po raz pierwszy w moim życiu nie czuję się już wyobcowana, czuję, że należę do grupy ludzi tak myślących jak ja, których nie muszę przekonywać, informować, potrząsać, aby się obudzili. Jestem tutaj z ludźmi, którzy nie boją się tego, co mówię, którzy rozumieją mnie, ponieważ doświadczyli tego samego panicznego strachu, którzy opowiadają tyle historii, które wzruszają mnie głęboko, i z którymi mogę otwarcie rozmawiać tak jak tego zawsze chciałam ale nigdy nie miałam takiej możliwości. 

To przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Sądziłam, że swobodna rozmowa o własnych uczuciach, bez stosowania dobrze znanych mechanizmów obronnych jest możliwa jedynie w snach albo na innej planecie. A teraz, niespodziewanie stało się to realne. Trudno uwierzyć! 

Dlatego proszę, nie traktujcie mnie jak guru: bo to znowu postawiłoby mnie w takiej szczególnej sytuacji w której nie chcę się ponownie znaleźć. 

Ja nie jestem Waszym nauczycielem ani liderem, nie daję żadnych rad ani nic Wam nie narzucam; nie jestem Waszą matką ani babcią. 

Jestem Alicją, siostrą, która czuje ból, tak jak Toril, siostra Benta, która może mu powiedzieć: wiem, o czym mówisz, znam tatę i mamę oraz ich odpowiedzi jakie nam dawali, ponieważ wreszcie potrafię współczuć. Bent może powiedzieć to samo do Toril. 

Tutaj, to nie ja jestem autorem; jestem tak samo jak Wy osobą, która tak jak Wy doświadczyła w dzieciństwie przerażenia i która cieszy się, kiedy widzi, że to co piszecie po angielsku, niemiecku czy w innym języku nie będzie chińszczyzną dla innych.
Czy możecie wyobrazić sobie, że takie uczucie miałam przez całe moje życie aż do niedawna? Dziękuję Wam wszystkim za to, że jesteście.
..." Sabino, dzięki za tłumaczenie tego listu!
Przesłanie Alice Miller zawarte w jej podejściu do zranień ma szczególne oddziaływanie, ponieważ jej zależy na uzdrowieniu każdego człowieka.
Myślę, że będziemy wykorzystywać okazje, aby zapoznawać osoby, które mają do nas zaufanie, z chociażby fragmentami dzieł Alice Miller. Nie każdego stać na książkę. A słowa Alice, jej troska i miłość, zrobią swoje.
I jeszcze, jeśli same mamy odwagę z godnością wyrazić swoje uczucia w różnych sytuacjach, tym wnosimy nową jakość w relacje. To może stać się zachętą dla innych, by pracować nad swoja historią życia.

sobota, 30 listopada 2013

To jest szkoła dobra dla dzieci.

"Nie mogę uwierzyć, że zło jest wrodzone"  - A.S. Neill
  • Dzieciństwo nie jest okresem dorosłości; dzieciństwo jest okresem zabawy i żadne dziecko nigdy nie ma jej dość.
  • Jeżeli dziecko wybawi się do woli, to będzie mogło zdać egzaminy wstępne na uniwersytet po dwóch latach intensywnej nauki, zamiast, jak to zwykle bywa, po 5,6 czy 7 latach nauki w szkole która nie docenia roli zabawy w życiu dziecka.
  • Jeden z naszych byłych wychowanków, który miał wykład na uniwersytecie, powiedział: "Studenci robią na zajęciach piekielny rwetes i jest to bardzo męczące; w Summerhill przeszliśmy przez ten okres, gdy mieliśmy 10 lat.
  • Ludzie często pytają mnie: Czy te twoje wolne dzieci kiedykolwiek będą potrafiły przystosować się do harówki codziennego życia? Chciałbym, aby te wolne dzieci zostały pionierami w uwalnianiu sie od harówki codziennego życia.
  • Szczęśliwy człoweik nigdy nie będzie głosił haseł wojennych czy linczował Murzyna. Szczęśliwa kobieta nigdy nie będzie łajać dzieci czy męża. Szczęśliwy człowiek nigdy nie będzie mordował czy kradł. Szczęśliwy pracodawca nigdy nie będzie grozić swym pracownikom.
  • Wolność oznacza robienie tego, co się komu podoba, dopóki nie narusza sie wolności innych. Wynikiem jest samodyscyplina.
  • Obserwuję u uczniów przybywających z innych szkół rezultaty zniewolenia. Te dzieci to potworki nieszczerości o izulorycznej uprzejmości i sztucznych manierach.
  • ..ale te dzieci, które nie chodziły na sesje terapeutyczne, również wracały do zdrowia, więc doszedłem do wniosku, że to nie psychoanaliza je uleczyła, ale WOLNOŚĆ BYCIA SOBĄ. 
Polecam również Alfie Kohn
.."Marzena Żylińska: Ja w pracy dość intensywnie zajmuje się nowymi technologiami – napisałam książkę „Między laptopem a podręcznikiem”. Myślimy, że szkoła korzystająca z nowych technologii jest innowacyjna, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że z ich pomocą można robić ultrakonserwatywne lekcje. Jeśli będziemy na laptopach, tabletach lub jakichkolwiek innych gadżetach cyfrowych zaznaczać poprawną odpowiedź z dostępnych: A, B, C i D czy wstawiać słowo w lukę w zdaniu, to takie działanie nie stanie się innowacyjne tylko dzięki temu, że jest robione na tablecie. 
Na moim blogu – Neurodydaktyka, czyli neurony w szkolnej ławce,[2]pod jednym z wpisów napisała do mnie pani Anna Grzegory, która w Warszawie zajmuje się nauczaniem klas 1-3 i pracuje z dziećmi z problemami, między innymi dysleksją. Pani Anna pyta czy jeśli chce zastosować do nauczania na przykład grę „Memory”, a dzieci bardzo lubią tablety, to czy mogą ćwiczyć rysunek i słowo właśnie na nich. Pytanie – czy dzieci uczą się efektywniej na tabletach, niż gdyby to robiły odwracając ręcznie kartoniki w grze „z pudełka”? 
Marzę, by zrobić eksperyment z wieloma nauczycielami i spróbować odpowiedzieć na to pytanie. Istnieją już badania, które udowadniają, że robienie notatek ręką powoduje, że więcej z nich zapamiętujemy, niż gdybyśmy te same notatki robili na laptopie. Mimo całej mojej fascynacji nowymi mediami, staram się wracać do starych metod i robię swoje notatki ręcznie, już nie wożę ze sobą laptopa. 
Stawiam tezę, że najefektywniej będzie wtedy, kiedy dzieci same zrobią sobie „Memory” – wybiorą słowa, napiszą je, narysują obrazki. Samodzielne przygotowanie materiałów, na których potem ćwiczymy, wywołuje w mózgu najgłębsze przetwarzanie. Dobrze byłoby zrobić takie badania, już jest pomysł żeby założyć portal „Badania w edukacji”. 
Inną rzeczą, o której warto wspomnieć jest książka Manfreda Spitzera „Cyfrowa demencja”, która właśnie ukazała się w Polsce. Autor przedstawia w niej skutki wykorzystywania nowych technologii u małych dzieci. W Niemczech ta książka ukazała się rok temu w sierpniu i sprzedała w nakładzie powyżej 180 tysięcy egzemplarzy. 
Naukowa książka z badaniami sprzedaje się jak „Harry Potter”! Książka wywołała nie tylko ciekawą dyskusję, ale wręcz wściekłe ataki na Spitzera za to, co w niej przedstawił. Mam nadzieję, że choć trochę z tego poruszenia wywoła u nas, bo my dzisiaj bardzo bezrefleksyjnie podchodzimy do nowych technologii, a powinniśmy je wykorzystać do działań twórczych..."

wtorek, 26 listopada 2013

Jaka jest różnica między Hitlerem a rodzicami?

HITLERA uważa się za najokrutniejszą postacią na tym chorym świecie, ale ja uważam inaczej!  ten człowiek mordował i maltretował obce mu osoby a nie własne dzieci.

A co robią rodzice z własnymi dziećmi, jak je traktują? Ostatnie badania w Polsce mówią, że 60%  dorosłych jest za klapsami a 40% za biciem, dołożymy do tego: przemoc psychiczną, werbalną i seksualną i zrobi nam się inny %.

Rodzice zabijają, maltretują psychicznie, werbalnie i fizycznie własne dzieci! Dzieci, które rodzic powinien od przemocy chronić! I otaczać opieką i zapewniać bezpieczeństwo!

Więźniowie obozów koncentracyjnych nie byli sami, bo mieli wsparcie moralne i psychiczne od innych więźniów znajdujących się w tej samej sytuacji a dzieci są same! Same ze swoim strachem przed rodzicami oprawcami, z którymi muszą przez lata mieszkać same!



Wychowani przez takich rodziców wyrośliśmy na tak zwanych "porządnych ludzi" - wszyscy widzimmy to na codzień jakie "porządne i mądre społeczeństwo" i "mądry system, stworzyli  ci "porządni ludzie" !

Paolo Crepet tak pisze w swojej książce pt. „Sfamiglia” pisząc o przemocy wobec dzieci:
...”sytuacja kobiet jest lepsza, bo walczyły one o swoje prawa, zorganizowały się i prowadziły wielkie walki w obronie swoich własnych praw, ale takich samych walk nikt nie prowadził i nie prowadzi o prawa dzieci. Dzieci nie mogą zorganizować się same w ruch polityczny i nikt w tych cywilizowanych społeczeństwach, które powinny chronić najsłabszych, nie chroni dzieci …..to od rodziny się zaczyna …”
Nasze społeczeństwa nienawidzą dzieci.




Dlaczego mamy dzieci.


I nie jesteśmy w stanie tworzyć zdrowych związków.

niedziela, 24 listopada 2013

Od dawna już to wiem.

Skończyłam właśnie czytać tą książkę.


Poniżej, w telegraficznym skrócie, kilka nazwisk i instytucji, które autorka książki podaje, jako źródło wiedzy, które posłużyło jej do napisania tej książki.



Dla mnie nic nowego tylko potwierdzenie tego, co już od dawna wiem i rozpowszechniam.

Nagłaśnianie tej prawdy o nas kobietach to nie żadna „wojna” przeciwko kobietom tylko podnoszenie świadomości w społeczeństwie dla dobra dzieci.


.
  • Susan Steinmetz
  • Murrey A. Strauss
  • FBI.
  • Bureau of Justice Statistic’s National Crime Victimization Survey – 2010 - Kobiety bardziej przemocowe w domu/rodzinie a mężczyźni na zewnątrz/poza domem. 
  • Glenda Kaufman Kantor. 
  • Richard Gelles - kobiety używaj przedmiotów przy przemocy fizycznej np. patelnią w twarz. W przeprowadzanych ankietach kobiety same przyznawały się do tego, że to one częściej biją mężczyzn niż odwrotnie.W związkach kobiet lesbijek więcej przemocy niż w związkach heteroseksualnych. 
  • Farrell - przemoc męska - nie szuka się przyczyn, nie usprawiedliwia się, nie stara się zrozumieć mężczyzny, dlaczego to zrobił, wysyła się go do więzienia, natomiast przemoc płci żeńskiej, szuka się przyczyny, stara się zrozumieć kobietę, itp. uznaje się ją za chorą i wysyła do leczenia. 
  • Ośrodki Pomocy dla Dzieci monitorowane przez Children’s Rights Coalition - z ich danych wynika, że matki stosują 2x więcej przemocy wobec dzieci od ojców -[ moja kalkulacja]
  • Di Maria Cristina Giongo – kobiety biją mężczyzn używając ciężkich patelni. 
  • John Archer - kobiety rzucają przedmiotami w mężczyzn. 
  • Kresten Lidegaard – w Danii kobiety rządzą w domu. 
  • W Polsce – ex. żona dentystka wyrwała mężowi wszystkie zęby. 
  • Ninfomanka – zmusiła mężczyznę do uprawiania seksu przez 36 godzin. 
  • W Niemczech kobieta zmusiła do uprawiania seksu mężczyznę przez 1,5 dnia – mężczyzna płakał – tortura seksualna. 
To tylko kilka nazwisk a więcej w samej książce. 


wtorek, 19 listopada 2013

Nowa książka o przemocy kobiet wobec mężczyzn - może przetłumaczymy i wydamy ją w Polsce?

Książka o przemocy kobiet wobec mężczyzn. Nowa książka, która pojawiła się na rynku i 30 listopada 2013 jest jej prezentacja w miejscowości Pescara, miejscowość nad Adriatykiem.

Autorka tej książki to młoda Włoszka, która wybrała sobie jako temat pracy dyplomowej "Przemoc wobec kobiet" ale jak zaczęła zbierać materiały do swojej pracy dyplomowej  to z wielkim zaskoczeniem odkryła, że również mężczyźni doznają przemocy ze strony kobiet. Ten fakt zaintrygował ją bardzo i postanowiła go zgłębić.

Zmieniła, więc, temat swojej pracy dyplomowej na "Przemoc kobiet wobec mężczyzn" i zaczęła szukać materiałów do swojej nowej pracy dyplomowej pt. przemocy kobiet wobec mężczyz ale okazało się, że materiałów na ten temat zupełnie brak, więc, postanowiła przeprowadzić sama anonimową ankietę wśród mężczyzn.

Wyniki tej ankiety zaskoczyły ją bardzo.


Ta książka powstała na podstawie jej pracy dyplomowej.

Tytuł oryginalny książki 
[Mężczyzna ofiarą KOBIETY KATA]

środa, 25 września 2013

Nikt nie rodzi się przestępcą ani mordercą.

Książka Anety Mac Wczesne dzieciństwo młodocianych przestępców agresywnych prezentuje szereg informacji na temat agresji i jej uwarunkowań, przestępczości agresywnej, młodocianego przestępcy agresywnego, a także ukazuje nam znaczenie wczesnego dzieciństwa dla rozwoju jego osobowości. Gruntowne badania mogą dopomóc w odpowiedzi na pytania o przyczyny powstawania przestępczości agresywnej, ukazuje jak znaczny jest wpływ doświadczeń z wczesnego dzieciństwa na kształtowanie się i rozwój zachowań agresywnych i jakie relacje uczuciowe występowały w rodzinie młodocianego przestępcy agresywnego w okresie jego wczesnego dzieciństwa. Niniejsza publikacja może być w znaczącym stopniu przydatna dla wszystkich zajmujących się problematyką agresji i przestępczości, pomocna osobom zajmujących się resocjalizacją, a użyteczną dla psychologów, pedagogów i policjantów oraz studentów pedagogiki, zwłaszcza pedagogiki resocjalizacyjnej jak również dla praktyków w ich pracy wychowawczej i socjalnej. Jej głównym przesłaniem stała się próba odpowiedzi na trudne i znaczące pytanie: jaka jest rola wczesnego dzieciństwa w kształtowaniu się zachowań przestępczych agresywnych, brutalnych, powstających bez zewnętrznej potrzeby, zinter-nalizowanych.

niedziela, 22 września 2013

Oczy chcę ludziom otwierać a nie na siłę rozwalać ich mózgi.



Jeszcze kilka dodatkowych słów wyjaśnienia dla tych wszystkich, którzy chcieliby mnie wspierać i rozpowszechniać moje stronki i bloga ale do końca nie są przekonani, czy to moje pisanie jest skuteczne czy też nie, bo wydaje im się, że jednak agresywne.

Agresywne, zależy dla kogo, dla tej osoby nie tylko nie było agresywne ale było "olśnieniem" i tak mi napisała ta kobieta z Pakistanu: na tablicy tego Araba:
"Thanks Sabina for taking pains to write all this for my information. I am an ardent reader of books, mags, newspapers etc and I' ve learnt a lot from them. Thanks for letting me see at this problem from this angle. I'm grateful to you."
Ja wiem bardzo dobrze, że jest coś takiego jak mechanizmy obronne. Wiem również, że nie jest możliwym dotarcie z tą prawdą o której piszę do wszystkich.

Ja chcę docierać do takich osób, jak ta kobieta, która czyta, szuka, żeby zrozumieć, bo jest gotowa na przyjęcie tej prawdy.

Ja chcę ludziom "oczy otwierać" a nie "rozwalać na siłę ich mózgi" tak jak to robią nieświadomi rodzice z mózgami swoich dzieci..

Im więcej nas będzie tym łatwiej, potem, będzie nam dotrzeć do tych wszystkich co na ten moment bronią się jak mogą od tej prawdy o rodzinie, matkach i kobietach twierdząc, że piszę agresywnie lub że jest to trudne do strawienia.

Wszyscy wiemy bardzo dobrze, że prawda boli, więc jak tylko możemy to kłamiemy a, że kłamstwo ma krótkie nogi to prędzej czy później i tak się prawdy dowiemy i od cierpienia i tak nie uciekniemy.

sobota, 21 września 2013

Wspieracie przemoc matek wobec dzieci i chore rodziny.

To dla dobra dzieci  powinno się  rozpowszechniać tą prawdę o matkach i rodzinie a nie dla mnie!

Ja nie jestem narcyzem ani narcyzem 
i nie piszę po to, żeby mnie podziwiać i mi komplementy prawić!


Wiem, niestety, że to moje bezpośrednie pisanie, bez okręcania w bawełnę, nie podoba się wielu osobom, więc nie rozpowszechniają moich linków.

Jaki to temat tabu i trudny świadczą o tym między innymi te dwa fakty, po których nie zauważyłam, żadnych zmian ani we wzroście zainteresowania moimi stronami ani rozpowszechnianiem linków, które na tych stronach zamieszczam.

Jedna z lokalnych gazet włoskich, zainteresowała się tym, co piszę na mojej stronie włoskiej "Przemoc nie ma płci" i opublikowała mój tekst kilka miesięcy temu o mojej stronie.

Potem radio lokalne włoskie odczytało, w swoim programie, mój tekst o celach, które ma ta strona bez żadnego komentarza stwierdzając na koniec, że właściwie już nic więcej dodać nie można, bo wszystko zostało w tym tekście powiedziane  - to znaczy - smutna i tragiczna prawda o matkach i rodzinie [o ojcach wiemy już wszystko]!

Wczoraj, 19.09, natomiast, brałam udział w innym programie radiowym, na żywo,  lokalnego radia włoskiego o godz.21.30.

Nawet w Arabii Saudyjskiej jest większe zainteresowanie tematem niż w Polsce. Jeden arabski dziennikarz zaintersował się tym  i tak napisał: ..." الصديقة سابينا طرحت رايا جريئا يستحق المناقشة.."  

W związku z powyższym mojego stylu pisania nie zmienię, bo 60% Polaków jest za klapsami, 38%  jest za biciem dzieci. Dodajmy do tego przemoc psychiczną, werbalną i seksualną i jaki procent osiągniemy?

Działania organizacji do tej pory nie przyniosły żadnego pozytywnego skutku, świadomości w społeczeństwie nie podniosły w temacie matek i rodziny.

Jeżeli nie chcecie rozpowszechniać, to trudno, wasz wybór i ja Was do tego zmusić nie mogę, mogę tylko prosić w imieniu dzieci, żebyście rozpowszechniali dla ich dobra, żeby podnieść świadomość w społeczeństwie ale widzę, że bardziej przejmujecie się matkami niż dziećmi.

Już dawno zrozumiałam i przekonałam się również, że nie będzie łatwe rozpowszechnianie tej wiedzy i prawdy o rodzinie i matkach, że trudno będzie znaleźć wsparcie i sojuszników - nie jestem wcale tym zaskoczona!

To potwierdza mi tylko, że społeczeństwo ma problem z przyjęciem do wiadomości i akceptacją prawdy o rodzinie i matkach więc dzieci jeszcze bardzo długo będą doznawać przemocy od najbliższych a my płacić podatki na utrzymanie szpitali i leczenie chorych dorosłych i dzieci, zamiast wykorzystać tą "kasę" na edukację, leczenienie i wspieranie rodziców.

Po mężczyznach i ojcach jedziemy, od dawna, równo, zrównaliśmy ich już właściwie z ziemią i społeczeństwo ma ich za „dupków” i agresywne stworzenia, – ale nikt sobie nie kalkuluje, że oni przecież wychowani zostali przez kobiety! - mężczyżni też nie mają jeszcze odwagi opowiadać nam  głośno swoich prwdziwych historii z matkami, kiedy byli mali!

Mówić prawdę o mężczyznach i ich krytykować to jest ok? ale do kobiet mamy podchodzić z delikatnością i w białych rękawiczkach i część prawdy zawoalować?

Nie i jeszcze raz nie, z tym się nie zgadzam!

Waszą biernością wspieracie przemoc kobiet wobec dzieci! 

czwartek, 12 września 2013

Obalamy stereotypy czy jeszcze czekamy na więcej ofiar?

W lipcu 2013, a dokładnie w dniu 25 lipca, powstała ta oto włoska strona o nazwie Ferma il bastardo (słowo "bastardo" w tym kontekście możemy przetłumaczyć na "skurwiel" lub jemu podobne).

Od daty jej założenia minęło zaledwie 1,5 miesiąca a już polubiło tą stronę, w tak krótkim czasie, przeszło 75.000 osób, to znaczy średnio dziennie lubi ją około 1.600 osób.

Akcja sponsorowana jest przez producenta bielizny damskiej!

Ponieważ jestem osobą świadomą, która ma wiedzę i wiem, że przemoc nie ma płci postanowiłam, 4 dni temu - 9 września 2013, założyć stronę, jako opozycję tej która nagłaśnia przemoc wobec kobiet, w celu podniesienia świadomości o przemocy w społeczeństwie i nazwałam ją FERMA La Bastarda [Zatrzymaj skurwielkę], żeby nagłośnić temat przemocy kobiet wobec mężczyzn a przede wszystkim przemocy płci żeńskiej wobec dzieci!

I co obserwuję? 
Kompletny brak zainteresowania. 

Ludzie nie mają nawet odwagi zamieszczać jej na swoich tablicach. 
A jak będzie u nas w Polsce? 

Polacy są bardziej odważni i świadomi od Włochów? 

SZUKAJMY WSPÓLNIE PRODUCENTA BIELIZNY LUB ODZIEŻY MĘSKIEJ, ŻEBY ZASPONSOROWAŁ NASZĄ AKCJĘ!

czwartek, 29 sierpnia 2013

Egocentryzm dziecięcy

Wbrew pozorom dziecięcy egocentryzm nie jest jednoznaczny z egoizmem, ich niechęcią do dzielenia się i współdziałania.
Obserwując zachowania trzy – czterolatków można zauważyć, że zamiast rozmawiać z rówieśnikami czy innymi dziećmi – rozmawiają ze sobą. Podczas zabawy z dorosłym lub innym dzieckiem egocentryczny przedszkolak będzie raczej bawił się obok, tworząc własną historię i przebieg wydarzeń, niż z partnerem zabawy. Przedszkolak postrzega świat poprzez pryzmat własnej osoby i nie dopuszcza do siebie myśli, że ktoś lub coś innego jest ważniejsze niż on sam
Małe dziecko nie ma wyraźnych granic między „ja” i „nie-ja” . To znaczy, że nie odróżnia własnych uczuć, od uczuć innych, jego problemy są problemami innych. Dziecko przypisuje innym osobom własne zamiary, uczucia, stany psychiczne. To zupełnie normalne. W miarę jak dorasta, nabiera doświadczenia związanego ze spostrzeganiem zarówno siebie, jak i innych osób.Jednak dość długo, przez kilka pierwszych lat życia, mniej więcej do siódmego roku życia – dziecko jest w fazie właśnie egocentryzmu dziecięcego. Wtedy najważniejsze jest, aby rodzice wskazali mu właściwie wartości, postawy. Aby najbliższe mu osoby zaspokajały jego potrzeby, bo w taki sposób pokażą mu, że jest dla nich ważne. W dzieciństwie bardzo potrzebujemy miłości, akceptacji, poczucia bezpieczeństwa. Potrzebujemy zaspokojenia podstawowych potrzeb każdego człowieka"...
W fazie egocentryzmu dziecięcego dla dziecka ważne jest aby:
  • dostarczać mu prawidłowych wzorców osobowych; być dla dziecka pozytywnym autorytetem, ponieważ uczy się ono od rodziców zachowań, wartości i postaw jakie sobą reprezentują.
  • Krótko mówiąc osoba w okresie wczesnego dzieciństwa potrzebuje bardzo dużo opieki, zaspokojenia własnych potrzeb, ale także pomocy w rozwoju, w wyodrębnieniu własnego „ja”.
Kiedy dziecko w tym wieku nie otrzymuje uczucia, nie rozmawia się z nim, jego emocje nie są ważne, czuje, że jego osoba dla nikogo nie jest istotna - a ono mimo swoich kilku lat musi zajmować się problemami innych, bo: „mamusia tak źle się dzisiaj czuje”, „bo tatuś nie ma pieniędzy na jedzenie a teraz jeszcze stracił pracę” - egocentryzm tylko zostaje „odłożony na później”.
To znaczy, że jako sześcioletnie dziecko pomaga rodzicom rozwiązać ich problemy, ale jako dorosła osoba chce w końcu zająć się sobą. I pragnie aby ktoś zajął się nim. Jako dziecko było dorosłe, a jeśli nie przeżyło dzieciństwa – to musi to nadrobić. W wieku dziecięcym miało na głowie poważne problemy, związane ze światem dorosłych, kłopoty finansowe, problem alkoholowy rodzica, chorobę mamy lub taty. Jego problemem nie była złamana kredka czy zgubiona zabawka, tylko przemoc psychiczna, emocjonalna, fizyczna, czasem seksualna w rodzinie. Jego kłopotem była nieobecność w tak ważnych dla niego sprawach najważniejszych osób w jego życiu – rodziców.

Chora polityka prorodzinna w naszym i nie tylko naszym kraju.

Nawołuje się ludzi do rodzenia dzieci w kraju, w którym dzieci doznają przemocy fizycznej, psychicznej, werbalnej i są wykorzystywane seksualnie przez ojców i matki.

A prawdziwe oblicze rodziny jest takie, że "ciepło domowego ogniska często miewa piekielną temperaturę".

Dzieciom już narodzonym nie potrafi Państwo zagwarantować dzieciństwa wolnego od przemocy i posiadania 2 rodziców emocjonalnie dojrzałych a nawołuje dorosłych do rodzenia dzieci i powiększania rodziny  – czy to nie jest chore i nielogiczne?

Czy nie należałoby najpierw rozwiązać problemu przemocy wobec dzieci i biedy; wyedukować rodziców i przygotować ich do tego najtrudniejszego zawodu choć trochę?

Martwimy się o dzieci wykorzystywane w Afryce a czy nie należałoby najpierw zająć się własnymi?

Kościół walczy z biedą  w jakiej żyją dzieci w Afryce a co z biedą dzieci w naszym kraju?

Co za hipokryzja ten cały laicki i kościelny  altruizm!

Zdrowa polityka prorodzinna to taka, która na pierwszym miejscu stawia dzieci i ich potrzeby a nie dorosłych i ich egoistyczne i chore potrzeby.

Dorośli martwią się na zapas, kto ich utrzyma na stare lata.
A ja  pytam się, czy my w XXI wieku, gdzie wszystko jest tak już zautomatyzowane, musimy tak „chapać”, tyle konsumować, że od „przeżarcia” potem musimy do lekarzy i szpitali latać i leczyć się przez długie lata ? albo pracować coraz więcej, żeby produkować więcej a potem to wszystko konsumować na siłę?

Zwiększamy tępo życia zamiast je spowalniać, mniej pracować, więcej wypoczywać, przebywać z rodziną a przede wszystkim więcej czasu spędzać z dziećmi! a nie produkować i produkować i spędzać całe życie w pracy albo na służobych wyjazdach.

Dosyć jest już nas na tym chorym świecie, a nawet za dużo nie „ogarniamy” już tego wszystkiego i czas przeorganizować system pro-rodzinny logicznie i zdrowo!

Logiczna i zdrowa polityka pro-rodzinna to taka, która:
  1. Zachęca do nierodzenia dzieci przez najbliższe lata - czytaj
  2. Zwalnia lub obniża bardzo podatki albo daje wysokie nagrody tym, którzy dzieci nie mają.
  3. Obciąża wysokimi podatkami lub wysokimi karami tych, którzy decydują się na dzieci
  4. Rodziny posiadające już dzieci edukuje, dostarcza im wiedzę i wspiera, żeby były w stanie zapewnić godne i wolne od przemocy życie tym dzieciom.
  5. Inwestuje w rodziny już istniejące, żeby je uzdrowić, żeby społeczeństwo całe psychicznie stało się zdrowsze.
  6. Likwiduje przedszkola i żłobki – dzieci potrzebują rodziców a nie przedszkoli i żłobków, żeby zaspokoić swój egocentryzm dziecięcy!
  7. Dzieci mają coś takiego co nazywa się mózg.
  8. Szkoły muszą być takie - czytaj
  9. A homoseksualiśći, kórych uważa się za nieodpowiednich do pełnienia roli rodziców, mogą okazać się bardziej odpowiedni niż rodzice hetero.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Dzieci mają coś takiego co nazywa się mózg.

A ja mam wrażenie, że rodzice o tym nie wiedzą a już napewno nie interesują się tym, co się w tym mózgu dzieje jak:
  • biją dzieci, dają klapsy,
  • straszą,
  • krzyczą,
  • szarpią,
  • popychają,
  • karają
  • stosują time - out
  • wykorzystują seksualnie,
  • kiedy rodzice się kłócą,
  • porzucają, odrzucają,
  • kiedy rodzice się rozstają i walczą latami w sądach o dzieci, porywają je drugiemu rodzicowi albo zabraniają widywania się z drugim rodzicem,  
  • jednym słowem nie respektują dzieci i ich praw, bo dzieci mają prawo do posiadania rodziców emocjonalnie zrównoważonych i dojrzałych.


..."Zaniedbywanie dziecka i stosowanie wobec niego przemocy wywołuje silny stres, który może hamować u niego rozwój hipokampa, czyli struktury mózgu odpowiedzialnej za pamięć - wynika z badań opublikowanych w piśmie "Proceedings of the National Academy of Sciences".
Ograniczenie rozwoju hipokampa może częściowo wyjaśniać związek pomiędzy stresem doświadczonym w dzieciństwie a ryzykiem zaburzeń psychicznych w przyszłości - m.in. depresji, schizofrenii, zespołu stresu pourazowego, zaburzeń osobowości, uzależnień czy nawet samobójstwa - twierdzą naukowcy z McLean Hospital w stanie Massachusetts (USA).
W ich badaniach wzięły udział 193 osoby w wieku od 18 do 25 lat, z których część w dzieciństwie doznała przemocy fizycznej, psychicznej lub seksualnej oraz które były zaniedbywane, osierocone lub których rodzice rozstali się.
W tej grupie na podstawie wyników rezonansu magnetycznego naukowcy zidentyfikowali trzy odcinki hipokampa (zakręt zębaty, hipokamp właściwy, czyli tzw. róg Ammona i podpora hipokampa), które były od 5,8 do 6,5 proc. mniejsze w porównaniu z grupą kontrolną.
Struktury te są podatne na działanie hormonów stresu, które najprawdopodobniej wpływają na proces powstawania nowych komórek i tkanek w okresie rozwoju mózgu - zauważają badacze.
"Te wnioski potwierdzają hipotezę, że wczesna ekspozycja na stres u ludzi, podobnie jak u zwierząt, odbija się na rozwoju hipokampa" - mówi kierujący badaniami Martin Teicher.
Ponadto przemoc doświadczona w dzieciństwie może prowadzić do modyfikacji epigenetycznych, które zmieniają aktywność genów biorących udział w procesie rozwoju mózgu. Zmiany te mogą zwiększać ryzyko schizofrenii lub zaburzeń afektywnych dwubiegunowych w przyszłości..."
.."Naukowcy odkryli, że zmiany w mózgu dzieci, wobec których stosowano przemoc fizyczną lub psychiczną są analogiczne do tych, które występują u żołnierzy, walczących na wojnie..."



Polecany post

Choroby psychiczne a przemoc doświadczona w dzieciństwie.