Kto powiedział, że ludzkość musi istnieć?
Wczoraj na spacerze zadałam ponownie to pytanie jednej osobie i znowu nie dostałam odpowiedzi.
Ludzie narzekają na młode pokolenie, że nie chcą mieć dzieci. Krytykują ich — że wygodni, że egoiści, że „boją się odpowiedzialności”. Ale ja widzę to inaczej. Uważam, że są mądrzejsi od poprzednich pokoleń. Ich decyzja nie wynika z braku serca, tylko właśnie z nadmiaru wrażliwości.
Dzięki internetowi mają wiedzę, do której kiedyś nie mieliśmy dostępu. Wiedzą, ile cierpienia jest na świecie, jak trudne bywa życie, jak łatwo o przemoc, chorobę, samotność. Wiedzą też, że dziecko to nie tylko radość, ale też ogromna odpowiedzialność — emocjonalna, psychiczna, finansowa, ekologiczna. Widzą świat przepełniony konsumpcją, chaosem, wojnami, brakiem sensu.
To nie brak instynktu macierzyńskiego, lecz głęboka świadomość tego, co dzieje się z Ziemią i z ludzką cywilizacją. Może nie chcą „powielać błędu” polegającego na bezrefleksyjnym przekazywaniu życia w świecie, który sam nie wie, dokąd zmierza.
Może w tym jest jakaś pokora — uznanie, że ludzkość nie jest centrum wszechświata, że może jej ciągłość nie jest już konieczna, jeśli nie potrafi żyć w harmonii ani z sobą, ani z planetą.
Nie każdy brak dziecka jest brakiem miłości. Czasem jest jej najczystszą formą — miłością do życia jako takiego, którego nie chce się skazywać na cierpienie.
A może właśnie to pytanie powinniśmy sobie dziś zadać — czy naprawdę ludzkość musi istnieć za wszelką cenę, jeśli nie potrafi już tworzyć świata, w którym chciałoby się żyć?


Komentarze