Nie mam już siły na relacje z osobami emocjonalnie niestabilnymi, które wnoszą chaos, a nie spokój do mojego życia.
Ostatnio doświadczyłam kolejnego zawodu. Kobieta, którą poznałam kilka miesięcy temu, była mną zafascynowana – moją wiedzą, doświadczeniem, rozmowami. Pisała:
„Jesteś moją pokrewną duszą.”
„Nasze rozmowy dodają mi pewności siebie.”
Była bardzo otwarta. Dzieliła się ze mną trudnymi historiami, płakała, opowiadała o swoim małżeństwie, matce, córce. Aż nagle – cisza. Milczenie. Chłodna, zamknięta odpowiedź przez telefon:
„Byłam chora.”
Bez emocji. Bez chęci kontaktu. Bez wyjaśnienia.
Zastanawiałam się: co zrobiłam nie tak?
Ale dziś już wiem – nie zawsze chodzi o mnie.
Czasem, gdy dajesz komuś za dużo serca, on nie potrafi tego unieść. Czuje się przytłoczony. Albo odkrywa w sobie coś, czego jeszcze nie jest gotów przeżyć.
Albo... po prostu nie dorósł do prawdziwej relacji. Takiej, gdzie trzeba być odpowiedzialnym za swoje emocje – nie tylko za własny zachwyt, ale też za zniknięcie bez słowa.
Zamknęłam ten rozdział z szacunkiem, ale też z jasnością. Nie będę więcej pozwalać na to, by ktoś odbierał mi energię, którą sama muszę chronić.
Zamknęłam ten rozdział z szacunkiem, ale też z jasnością. Nie będę więcej pozwalać na to, by ktoś odbierał mi energię, którą sama muszę chronić.
Po tylu latach życia wiem jedno:
Potrzebuję wokół siebie ludzi stabilnych. Emocjonalnie dojrzałych. Bez dramatów. Bez wahań. Bez ciągłego rozczarowania.
Nie każda relacja musi przetrwać. Ale każda może być lekcją.
Może ktoś z Was miał podobną sytuację? Może też się zastanawialiście, dlaczego ktoś nagle zniknął z Waszego życia, bez słowa, bez sensu? Nie zawsze znajdziecie odpowiedź – i nie zawsze jest potrzebna.
Czasem spokój to największy luksus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz